Jestem, jestem, tylko trochę zabiegana ostatnio...W piątek byłam na zdjęciu szwów (wszystko goi się dobrze), odebrałam wynik hist-pat (hurrra! bez żadnych zmian) i...otrzymałam zgodę od lekarza na jazdę samochodem. No i się zaczęło...
Szanowny Mąż stwierdził, że skoro mogę już jeździć to on wróci do pracy, bo ma tyle rzeczy do załatwienia, chociaż wziął na piątek urlop
więc w piątek odebrałam córkę ze szkoły, przygotowałam obiad, zawiozłam na ręczną i...padłam
W sobotę kolejne zajęcia dodatkowe: szachy, taniec, urodziny koleżanki mojej córki, a w międzyczasie jeszcze obiad. Padłam wcześniej niż w piątek
Niedziela - zasłużony odpoczynek, sobie myślę...ale Szanowny Mąż wyładował swoje frustracje na mnie i na dziecku, więc wkurw niemiłosierny, no bo jak to, to ja jego mam pocieszać? Poza tym wpadł na genialny pomysł, że powyjmuje pochowane letnie ubrania córki, no wiecie, sukienki na ramiączkach, szorty, bo przecież już ciepło
W poniedziałek i wtorek nasza szkoła była zamknięta z powodu strajku, więc Dzieć w domu, Matka wykończona
a wczoraj rozpoczęłam batalię z firmami ubezpieczeniowymi o jakieś odszkodowanie... Lekko nie jest, bo uważają, że wyłudzam - mięśniak był duży, założyli, że rósł dobrych kilka lat, a ja o nim wiedziałam. No chciałabym wiedzieć, wówczas może inaczej ta sytuacja by wyglądała...
Dziś zamierzam wrócić powoli do normalności
Czuję się dobrze, chociaż nadal zmiana pozycji w nocy powoduje, że się przebudzam, ale jest już o niebo lepiej