Ja dzis byłam u lekarki tzw, rodzinnej w przychodni i okazało sie ze nie chce mi wystawic skierowania. Najpierw ze skoro poszpitalne to szpital powinien wystawic. Potem odsyłała do ginekologa, ze jak operacja ginekologiczna to ona niby nie moze tylko ginekolog. Ze nie wiadomo czy ja powinnam. Na moje słowa, ze chodzę prywatnie do ginekologa i on nie moze wystawic mi takiego skierowania to kazała sie zapisac do ginekologa na NFZ. W koncu ustalilam ze jak przyniose od ginekologa papier, ze on wyraza zgode, to mi wypisze...Wizyte kontrolna mam 4 kwietnia u mojego ginekologa w Wawie, to poczekam i zobaczymy co dalej...
Do tego mam ciągle problemy z pecherzem, prawdopodobnie po cewnikowaniu, biore juz tydzien urofurgine, bo tydzien temu byłam u niej powiedziec ze cos za dlugo mam problemy ( po 16 dniach ciągle pobolewania) to kazała to brac i zlecila badanie moczu, to teraz juz skoro badanie wyszlo ok, to znowu z tym problemem odsyla do ginekologa....spychologia trwa.....
Naprawde nie jest łatwo dyskutowac z lekarzem, bo jest sie w pozycji zaleznej a nie jak równy z równym.... człowiek jest bezsilny w takim "starciu". Ty swoje a on swoje. Normalnie paranoja, jakby sie chcialo naciagnąc albo cos wyłudzić...szkoda gadac.....
Kasiakr śledze twoja historie tez z zainteresowaniem. Trzymam kciuki by ci sie udało.
Pozdrawiam wszystkie doradzające i kibicujące nam w tej sprawie syrenki, zawsze to jakies wsparcie i motywacja by sie nie poddawac