Dziękuję Wam kochane za miłe słowa i wsparcie. To dla mnie bardzo ważne, zwłaszcza że tak na co dzień nie mam z kim o tym pogadać.
Problem w dużej mierze leży w mojej psychice, to na pewno. Już od lat leczyłam się na depresję, teraz bardzo bałam się depresji poporodowej. A ta masz ci los - jeszcze do tego 2 tygodnie dodatkowe w szpitalu, rozłąka z dzieckiem, wizja, że mogę już do domu nie wrócić i nie zobaczyć rodziny, no i okropny ból...
W ciągu dnia jakoś się trzymam, zajmuję się dziećmi, domem, głaszczę koty (mam w domu 3, zawsze przychodzą mnie pocieszyć
), ale wieczorami, kiedy już cisza i spokój nachodzą mnie głupie myśli i spadek nastroju.
Zastanawiam się np. co by było, gdyby mnie po tej cesarce tak szybko nie wypuścili do domu.... Po dwóch dobach nas wypisali (a z poprzednim synem leżałam chyba z 4 doby), chociaż skarżyłam się na ból jelit i niestrawność - ale sama myślałam, że to może od zbyt szybko wprowadzonych posiłków w szpitalu albo braku lewatywy przed i po operacji. Sama rana po cc czy macica w ogóle mnie nie bolały, tylko te jelita....
Gdyby nas chociaz dobę dłużej potrzymali, zrobili CRP z krwi, to by się zorientowali, że coś jest nie tak i może by od razu wdrożyli leczenie i udałoby się uniknać tyle bólu i histerektomii. No i myślałam, że po cc profilaktycznie zawsze podaje się antybiotyk, a tymczasem nie doczytałam się w wypisie, abym jakiś dostała.
Do szpitala pretensji nie mam, bo oddziały były przeładowane, ale mimo wszystko gdybym leżała tam dobę lub dwie dłużej po porodzie...
Druga sprawa, to dopiero w domu po operacji doczytałam się, że istnieje coś takiego jak usunięcie trzonu macicy bez szyjki. Gdybym wiedziała, może udałoby się uprosić, aby mi chociaż szyjkę zostawili. Trochę głupio się przyznać, ale byłam do niej "przywiązana", bo miałam ją wrażliwą i dostarczała mi dużo przyjemności podczas stosunków
Oczywiście inne formy pieszczot czy seksu też są dla mnie przyjemne, ale jednak... Teraz martwię się o tę moją pocharataną pochwę i jak to w środku wygląda. Nie mam odwagi, żeby "tam" się sprawdzić, ale podejrzewam, że szwy są spore. Wciąż plamię z pochwy, chociaż chyba już mniej. Ciekawa jestem kiedy to się zagoi, czy dla nas nie będzie problemów z seksem, no i czy mąż nie zauważy tam "w środku" różnicy.
Z pomocą po operacji u mnie jest trochę gorzej. Mąż pracuje do wieczora, a ja siedzę w domu z dziećmi. Moi rodzice mieszkają z 40 km ode mnie, ale też są schorowani i nie mogliby mi za bardzo pomóc. Na teściową też za bardzo nie mogę liczyć, tzn. dziećmi by się zajęła, ale jest taka niemiła sytuacja, że ona mnie nie cierpi i zawsze wyzywa od najgorszych, a moja słaba psychika już kiedyś się z tego powodu załamała i przez 1,5 roku już się z teściową nie widuję.
Dzieci mam w wieku: 8 i 2,5, no i ta mała 4-tygodniowa córeczka. Ten starszy pomoże mi, owszem, ale oczywiście na ręce siostry nie weźmie. Poda mleko w butelce, pieluchę, popilnuje małej... Jest bardzo pomocny. Mój młodszy syn, 2,5 latek to sam jeszcze takie "niemowlę", wokół którego wszystko trzeba robić. Jedyny plus, że umie się zająć sobą i sam się bawić, bo dla mnie schylanie się czy przenoszenie mu wora klocków to byłby za duży wysiłek.
Maleńka waży teraz około 3 kg (waga porodowa: 2800, byłą wcześniakiem), muszę ją wziąć na ręce, przewinąć, nakarmić. Ale np. już z nią nie wyjdę bez pomocy na spacer, bo gondoli do wózka czy fotelika do zamontowania nie zniosę, bo same one ważą z 2-3 kg.
Tak więc jest ciężko.
Szczęście w nieszczęściu, że kończy się rok szkolny. Starszy syn idzie w tym tygodniu tylko 2 razy do szkoły. Nie dałabym go rady odbierać, bo jak pisałam, ja ledwo 100 metrów do sklepu daję radę przejść. Ale mam sąsiadkę na przeciwko, napisałam upoważnienie do szkoły i ona mi dziecko przez te 2 dni odbierze ze świetlicy i przyprowadzi. Sprawdza się powiedzenie, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Sama zaproponowała pomoc. I jeszcze mówi: "pani niech leży i się kuruje, jak by co, to pójdę do sklepu i pani coś kupię, albo pomogę przypilnować dzieci". Złota kobieta.
Najgorsze dla mojej psychiki jest to, że to wszystko tak szybko się zadziało. Po drugiej cc czułam się znakomicie, rana nawet aż tak nie bolała. No ale potem te komplikacje, szpital, ratowanie mnie antybiotykami, krwią, potem decyzja operacji z wielką "niewiadomą", co do jej przebiegu.... No i utrata macicy, ból po operacji... Zbyt wiele, jak na pół miesiąca tych przeżyć.
Jutro idę na kontrolę do ginekologa. Mam nadzieję, że wszystko się dobrze goi.