Marii, ja pamiętam, że zadzwoniłam do mojej drugiej połówki z wieścią, że chyba mam raka - od razu rzucił robotę i wrócił do domu. Potem intensywnie googlował, wspierał, działał. Głupio to zabrzmi, ale dopiero wtedy zobaczyłam, jak ten facet mnie kocha. Bidulo był strasznie przerażony, chyba bardziej ode mnie
Anita, naprawdę lekarze nie byli pewni, czy mam raka czy nie. Autentyk
Po złym hp zrobiono mi kolposkopię i niczego nie znaleziono.Więc ja - hurra. POtem jednak znowu narkoza i pobranie wycinków z szyjki. Pamiętam jeszcze jak zasypiałam słyszałam kłótnie lekarzy, że "raka się ma lub nie" i "nie można być trochę w ciąży". No i wtedy już mi potwierdzono, ale nie wiadomo bylo jak duży. Do dnia operacji byłam przekonana, że będę miała tylko konizacje. Dlatego też przed operacją nie trafiłam do Syrenkowa (czego żałuję!). Jednego dnia po prostu do mnie zadzwonili ze szpitala, kazali się zarejestrować w szpitalu i tam mi powiedzieli, że trzeba jak najszybciej operować. Szłam totalnie nieprzygotowana, późnij tylko moja druga połówka codziennie przynosiła mi wszystkie rzeczy.
Przepraszam, rozpisałam się
Buziaki