Malkaziu,
jak już się obudzisz i znów tutaj zajrzysz to poczytaj, jak u mnie było:
łyżeczkowanie miałam 11.06, potem moja gin poszła na urlop do 15.07. W tym czasie (po dwóch tygodniach) odebrałam wynik ze szpitala, powiedzą Ci kiedy się zgłosić i gdzie, nawet powinnaś numer telefonu dostać. Odebrałam wynik, był po łacinie i niestety w google tak wprost nie dało się rozszyfrować. Mojej gin była na urlopie niedostępna. Zajęło mi trochę czasu zanim sama doszłam no i okazało się, że to stan przednowotworowy. Byłam w panice. Dodatkowo znalazłam takier forum - forum onkologiczne - gdzie napisałam dokładnie co było w wyniku i tam dobrzy ludzie znajacy się na rzeczy wytłumaczyli co i jak. Wiedziałam, że z takim wynikiem nie dam rady czekać do 15 lipca, więc znów kochany wujek google, wpisałam ginekolog-onkolog Kielce i zgłosiłam się do lekarki, która pojawiła się w wyszukiwarce. Zaraz do niej zadzwoniłam. Miałam szczęście, bo babka mnie nie zlała tylko jeszcze w ten sam dzień wieczorem przyjęła mnie prywatnie.Potwierdziła i powiedziała, najlepsze wyjście usunięcie macicy. Czy się decyduję? Odpowiedziałam, że tak, więc kazała przyjechać (to był piątek) na poniedziałek do ( ..........) Kielce i zarejestrować się do niej. Tak zrobiłam. Zajęło trochę dostanie się do niej, bo kolejki masakryczne, ale po paru godzinach cierpliowści przyjęła mnie. Już bez zbędnych pytań ustaliła termin i pozostało czekać. Potem trochę się pokomplikowało, ale to już inna historia.
Nie zostaniesz ze swoim problemem sama, pokierują Cię, są lekarze, jesteśmy my. Wiem, że to stres straszny jest, każda z nas przez to przechodziła i wiem, że słowa o niemartwieniu się, o spaniu, odpoczywaniu i cieszeniu życiem nie są teraz skuteczne, więc pozostaje mi powiedzieć, że to wszystko minie i przyjdzie taki czas, że świat znów stanie się dla Ciebie piękny, czego przykładem są kobietki z tego forum