AnnaZ napisał(a):Generalnie na razie nie ogarniam jeszcze tego co mnie czeka. Pocieszam się jedynie, że jestem w dobrych rękach bardzo dobrych, znanych mi operatorów. Ale to, że muszę być w szpitalu bez rodziny, bez przytulenia, potrzymania za rękę, sama... przeraża mnie tak, że aż tracę oddech. Nie wiem jak to wytrzymam, nie wyobrażam sobie tego😢
Gdyby nie pandemia to byłoby zupełnie co innego. Jak przez to przejść w pojedynkę???
Też się tego obawiałam, bo też byłam operowana wśród procedur covidowych. I powiem Ci, że już w szpitalu stwierdziłam, że tak jest lepiej. Serio
. Z rodziną i przyjaciółką "wisiałam" na smsach (po operacji dłuższe mówienie bardzo mnie męczyło). To, że bezpośrednio przy mnie nie było nikogo z bliskich, w trójnasób rekompensował fakt, że przy innych pacjentkach też nikogo nie było, w związku z czym na oddziale były: cisza, spokój, brak skrępowania. Gdy jest się słabym i obolałym, ostatnie czego się chce, to rwetes odwiedzających i spoglądające na Ciebie obce oczy. Moja "współlokatorka" była tego samego zdania
. Zatem spróbuj podejść do "covidowej samotności" od tej strony
. Będzie dobrze!