Dziękuję, Marysiu, ogromnie za odpwoiedź. A , nie wiem, czy ja dobrze pamietam, czy to Ty leczyłaś się ( chemia, naświetlania) w IO w Gliwicach? Czy możesz polecić jakiegoś sensownego lekarza tam? My tutaj wyślemy wyniki do różnych miejsc ( Wrocław, Warszawa, Gliwice, Wiedeń) i zobaczymy, jakie leczenie będzie dawało najlepsze prognozy, jakie prognozowane formy leczenia będą się powtarzać w wymienionych ośrodkach.
Moja chora znajoma miała już jutro wyjść do domu. Niestety, na pośladku zrobił jej się... wielki jakby odcisk, odlezyna... Zgłaszalismy to od czwartku, dyżurujący lekarz oglądał, stwierdził, ze odleżyna i kazał smarować alantanem i psikac octaniseptem. Kupiłysmy chorej kółko takie przeciwodlezynowe, na którym spała i które dawało jej ogromną ulgę. Córka kupiła mamie plastry - takie kojąco - przeciwbólowe żelowe i kazano przyklejać to na noc. Odlezyna wyglądała troszke lepiej z dnia na dzień, troche zmiękła i wróciło w niej czucie ( dotąd była jakby drętwa). dzis na obchodzie lekarz ( ordynator oddziału, który wczesniej nie widział zmiany) , zrobił wielki raban, że to wg. niego NA PEWNO nie jest odlezyna. Kazał 5 razy dziennie smarować zmienione miejsce alantanem i psikac octaniseptem, ale nie pozostawił złudzeń, ze... to może być przerzut, bo, jak stwierdził " sarcoma jest nieprzewidywalna". Jak myślicie, czy to możliwe, że przerzut zrobiłby się w tak krótkim czasie - 3 doby po operacji?... Lekarz przeniósł też chorą do separatki i kazał wietrzyć to miejsce. Przylatuje też 2-3 razy dziennie na "wizje lokalną" ( jak twierdzi znajoma) i sprawdza jak to sie goi.
No i wyjście do domku też stało sie w tym momencie nierealne - najwczesniej pod koniec przyszłego tygodnia. Lekarz powiedział, ze do chemii pacjentka musi być wygojona w 100 %.
Przestał też sie upierać, aby zostawiac ją w naszym szpitalu, mimo że mamy tu oddział onkologiczny, tylko wypisał skierowanie do Gliwic...
BArdzo mi szkoda tej rodziny, nie wiem, co moge zrobić, żeby pomóc córce chorej mamy i jej samej ... Ona juz po ścianach chodzi, mimo że przy mamie stara się być silna i usmiechnięta. Jeżdżę codziennie do szpitala, byłam z nią przez cały czas operacji, donosiłam kisielki, rosołki, pomagałam wstawać, ogarnęłam kółko przeciwodleżynowe, dałam namiar na (...........). w Wiedniu, skontaktowałam z córką reni, rozmawiałam z lekarzem... Co jeszcze moge zrobić, aby pomóc?... Nie mogę patrzeć, jak oni sie mordują
.
PS. Acha, czy to prawda, ze jesli nie ma przerzutow, to chemia nie jest wskazana, tylko naświetlania?