Witaj Anetko ! dopiero dziś prześledziłam Twój wątek bo kilka dni nie było mnie w domciu i nie miałam dostępu do internetu ale to nawet dobrze bo przynajmniej odpoczęłam całkowicie - oczywiście nie od Syrenek ale tak o wszystkiego innego, tylko kontakt z naturą się liczył ale o tym to napiszę w pogaduchach
Jestem rok starsza od Ciebie, operację miałam pod koniec lutego, usunięto mi macicę z szyjką, jajniki zostawiono. Miałam stan przednowotworowy CIN III i In situ, przeszłam konizację ale po dwóch latach wszystko powróciło i postępowało wgłąb, decyzja należała do mnie - czy cięcie samej całej szyjki czy radykalnie z macicą, lekarz nie bardzo chciał mi coś podpowiedzieć,zalecał ale wciąż powtarzał,że to wyłącznie moja decyzja. Czułam to samo co Ty, zresztą nie ja sama jak czytałaś u innych Syrenek, dziękowałam Bogu,że kilka dni przed operacją znalazłam to forum, wiele się dowiedziałam co i jak, Syrenki są w tym niezastąpione - nawet leżąc w szpitalu bez dostępu do forum otrzymywałam smsy od
cioska co u mnie....To bardzo pomagało i nadal pomaga
Braku macicy nie czuję w ogóle, na ulicy też tego nie widać
po operacji bolało wiadomo, mnie akurat dłużej niż inne bo ja z tych z niskim progiem bólu
ale już jest Ok - możesz poczytać w moim wątku. Jedyne co spędza mi sen z powiek to paskudny torbiel, który pojawił się na jajniku, od tygodnia z nim walczę hormonami, ale nie ja jedna, o tym też poczytałaś pewnie.... mam nadzieję,że się wchłonie ale niestety myślę o tym na okrągło i tak trochę zaczynam żałować ,że zostawiono mi jajniki - o nich nie było mowy przed operacją bo były zdrowe, w trakcie też było ok i mój wiek też lekarz brał pod uwagę. Gdy sobie pomyślę,że gdybym ich nie miała i za jednym razem pozbyła się wszystkiego, już nigdy nic z kobiecych problemów tam na dole by mnie nie dopadło to trochę żałuję,że tak właśnie nie było...ponowne cięcie jednak mnie przeraża....ale nic, na razie trzymam kciuki za siebie i za inne zatorbielone
Syrenki,że będzie Ok ! Pozdrawiam Cię serdecznie i cieszę się,że jesteś tu z nami