Hello Dziewczyny:) Już nie będę więcej marudzić. Tak postanowiłam. Przynajmniej na razie, ha ha... Za mną 10 dni czytania, sprawdzania, radzenia się... I zamartwiania, umartwiania, niespania, bicia się z myślami, analizowania, wertowania internetu, oglądania youtuba i przebywania z Wami oczywiście. Bo odkryłam Syrenkowo. I nagle doznałam olśnienia. To, że mnie tak boli od pasa w dół, to wina ucisku mięśniaka, który nie jest olbrzymi, ale usadowił się w trzonie macicy. O tym, że mam macicę w tyłozgięciu, wiedziałam od dawna. Jaki jest fenomen mojego odkrycia? Że trzon takiej macicy nie zmierza ku przodowi brzucha, lecz jest odchylony do tyłu. Tutaj też siedzi mój mięśniak. I ten trzon z owym mięsniakiem niejako przytula się do mojego kręgosłupa i kości krzyżowej, oglądałam rysunki tyłozgietych macic. I tak jest, jak piszę. Dlatego objawy, jakie mam ja, ma niewiele kobiet. To moja budowa i nieszczęsne umiejscowienie, to samo z torbielą jajnika, też jest bliżej pleców. Czyli lekarz mógł rzeczywiście nie widzieć niczego drastycznego w obrazie usg. To, że trzeba operować, sam powiedział, ale nie widział potrzeby w obrazie do pośpiechu. Porównywałam obrazy mojego usg z innymi w necie i doktor może mieć rację, że to nie musi być nic złego. Poza tym, jestem wykończona. Dzisiaj cały czas głowkowałam i postanowilam zaufać temu lekarzowi i poddac się zaplanowanej operacji w lipcu. Odwiedzę doktora jeszcze w czerwcu dla kontroli i zrobienia wymaganych wyników. Dziękuję Dziewczyny za cenne rady na forum i priv. To dla mnie dużo znaczy. Gdyby coś się działo, na pewno zareaguję. Mam umierającego Teścia i mój mąż mnie potrzebuje, i pracować muszę. A myślenie i doszukiwanie się drugiego dna mnie męczyło. Ufam Bogu, że wszystko będzie dobrze. Oczywiście w Syrenkowie nadal jestem , dla Was, dla siebie... Będę później czytać, jak się przygotować do operacji i co robić po. To skarbnica wiedzy:)