Witajcie Syrenki!
Znalazłam to forum w listopadzie, potem mi ginęło, nie mogłam znaleźć. Bardzo się cieszyłam, kiedy znowu znalazłam. Podglądałam, czytałam i oswajałam się z tym, co mnie czeka. 18 grudnia 2018r miałam operację (laparoskopowo) usunięcia wszystkiego: macicy, jajników, jajowodów, węzłów chłonnych wartowniczych. Na wyniki hp czekałam 3 zamiast planowanych 2 tygodni. Wynik: G1 Figo 1b. Wręczając wynik hp ordynator oznajmił, że mam iść do konkretnej placówki na radioterapię, bo tam już mam ustalony termin przyjęcia. Nie radzi mi z nikim innym konsultować, bo pewnie pójdę do znachora, a jeśli się nie zdecyduję na cały cykl napromieniania (ponad miesiąc), to na pewno umrę. Tak potraktowana, okropnie zestresowana - jednak zdobyłam się na konsultację w innym ośrodku. Decyzja była inna. Zgodnie z wytycznymi europejskimi ESMO wystarczy tylko 3 brachyterapie. Zdecydowałam się i aktualnie właśnie jestem po trzeciej. W moim przypadku pojawiły się skutki uboczne. Od pierwszego razu mam biegunkę, po pierwszym mnie bolało, szczypało, kłuło. Po następnych było lepiej. Jeszcze tylko do tej pory jestem osłabiona. Funkcjonuję tak co drugi dzień. Brachy nie były takie straszne. W ośrodku w którym byłam (małopolska) za każdym razem miałam robioną tomografie i na nowo planowane leczenie. Więc sporym minusem było, że długo trwało. Minimum 1,5godz z nogami do góry, włożonym walcem, bez ruchu. Ale sam zabieg nic nie bolał. teraz czekam na kontrolną wizytę i pewnie w marcu wrócę do pracy. Nie wiem u kogo powinnam być pod kontrolą: u radioterapeuty, ginekologa czy onkologa? Może któraś z Was może mi podpowiedzieć? Trudno mi samej podejmować decyzje.
Cieszę się, że jest takie forum, że jesteście takie życzliwe i mogę pobyć z Wami.
Pozdrawiam i życzę wszystkim zdrowia i dobrego samopoczucia. M