Kochane
Syrenki,bardzo Was przepraszam za tak długie milczenie, po prostu ok 3 tygodnia mojego pobytu w DS w Koszalinie, na skutek potężnej burzy, padło łącze internetowe i już do końca nie została awaria naprawiona. To była dodatkowa "atrakcja" moich koszalińskich "wczasów"
A wracając do moich spraw: zakończyłam teleterapię 29 lipca (przedłużono mi o 1 dzień, bo raz mnie nie naświetlono z powodu awarii aparatów) i jestem już w domu.
12 sierpnia jadę na pierwszą brachyterapię, a po tygodniu na następną.
Teleterapię zniosłam w miarę dobrze, wprawdzie - jak pisałam - na początku wystąpiły nudności i torsje, ale później ustąpiły, a pojawiły się biegunki, ale też nie jakieś tragiczne, po prostu luźne (czasem bardziej, czasem mniej) stolce i wzdęcia oraz hemoroidy (chyba!)
. I tak jest do dzisiaj. Nadal jestem na diecie
Jeśli chodzi o "Affideę" (może komuś przydadzą się te informacje), to przy bliższym poznaniu wiele traci: firma prywatna ( i to międzynarodowa!), a funkcjonuje wcale nie lepiej niż nasza poczciwa publiczna służba zdrowia. Aparaty psuły się ustawicznie, w związku z tym wyznaczano nam takie dziwne godziny, jak np 23. Lekarza prowadzącego widziałam 2 razy: na początku i na końcu terapii, przy czym na końcu to było na moją prośbę: wyprosiłam skierowanie na morfologię. Ale na ocenę wyniku już się nie doczekałam, a poleciały mi w dół limfo i leukocyty oraz inne "cyty", nikt się tym jednak nie zainteresował, w wypisie też nie umieszczono, są tylko te z dnia przyjęcia. W necie poczytałam, że takie spadki są normalne po radioterapii, czy też tak miałyście?
Mario, co u Ciebie? Jak noga, nadal Ci dolega?
Ściskam was wszystkie serdecznie i życzę miłych wakacji