przez łódzka syrenka » 26 sty 2016, o 16:16
Dziewczyny, czytam to co piszecie i trudno mi uwierzyć, że już właściwie nie pamiętam, jak ciężko mi było podjąć decyzję o operacji i jak bardzo źle się czułam w ostatnich dwóch latach przed operacją. Nie pamiętam, bo miałam szczęście do lekarzy i teraz już od dłuższego czasu wszystko ok.
W moim przypadku wszystko zaczęło się od endometriozy jakieś 13 lat temu, przeszłam dwie laparoskopie w ciągu roku i terapię zastrzykami wywołującymi sztuczną menopauzę, a miałam wtedy ok 26 lat po drugiej operacji. Wyobraźcie sobie, że na sam widok lekarza, dostawałam od zawsze ataku paniki, a tu nagle dwie operacje w promocji, na pierwszą z nich trafiłam prosto z ulicy. To był dla mnie koszmar, potem przez 10 lat walczyłam znowu z kolejnymi etapami endometriozy A w ostatnich latach choroby z mięśniakami, i to od razu w ilości hurtowej bo było ich ok 11, początkowo były bardzo małe, więc nie było konieczności operacji. Złą wiadomością było to, że ze względu na umiejscowienie i na ich dużą ilość, nie było innej opcji niż wycięcie całej macicy, a na to byłam zbyt młoda. W międzyczasie próbowałam zajść w ciążę, ale nie miałam na to szans.
Prawie rok temu mój organizm sam podjął decyzję, ze trzeba coś z tym trzeba zrobić. Ostatnie dwa lata to był koszmar, pogotowie, nocne wizyty na SOR, anemia, krwotoki, bóle itp. Same świetnie to znacie. W marcu ubiegłego roku miałam operację, jeden z mięśniaków w ciągu zaledwie 3-4 miesięcy urósł do wielkości, która zaczęła zagrażać funkcjonowaniu mojego organizmu. Wyglądałam jakbym przytyła, czułam się koszmarnie, miałam ucisk na pęcherz, anemię, bóle krzyża, torbiel czekoladową na jajniku, generalnie to była kumulacja. O ile przez długi czas nie było konieczności przeprowadzenia tak drastycznej operacji, o tyle tuż przed świętami Bożego Narodzenia 2014 dowiedziałam się, że nie ma już możliwości odkładania tej decyzji. Miałam i nadal mam szczęście do świetnej specjalistki, mojej pani doktor, i chociaż kilka dni przed moją operacją dowiedziałam się, że w wyniku rozgrywek personalnych właśnie przestała być ordynatorem oddziału i to nie ona będzie mnie operować, to i tak dopilnowała wszystkiego jak tylko mogła. Miałam cięcie poprzeczne, amputację macicy i jednego jajnika.
To były moje Himalaje do zdobycia, myślałam że przez to nie przejdę psychicznie ( ostateczny brak możliwości urodzenia dziecka) i fizycznie ze względu na wszystkie wątpliwej jakości przeżycia bólowe, zabiegi itp. Ale za to po jakimś pół roku brykałam już jak młoda sarenka, oczywiście z zachowaniem ostrożności. Jedynym dużym cieniem na tej historii jest fakt, iż przez ponad pół roku pozostawałam pod opieką psychiatry, bo potrzebowałam łagodnych leków, aby przebrnąć przez ten sajgon i kilka innych prywatnych problemów, które nałożyły się w tym samym czasie. To również dzięki lekom i bardzo dużemu wsparciu rodziny dałam sobie radę z faktem, iż nie będę mogła mieć dzieci, i choć nadal nie jest to dla mnie łatwym tematem, to nie reaguję już na niego mokrymi oczami, raczej myślę jak pomóc innym, aby wykorzystać swoją energię w pozytywny sposób.
Dzisiaj już wiem, że choć nie zostanę mamą, to zdrowie jest najważniejsze a komfort w samopoczuciu jest nieporównywalny. Jestem zdrowa, ćwiczę na fitness, jeżdżę po świecie i czuję się świetnie. Na palcach jednej ręki mogę policzyć sytuacje gdzie źle się czułam, generalnie wszystko jest ok.
Mój wynik HP był ok, bardzo dobrze wiem, że nie wszystkie z nas miały to szczęście, tym bardziej podziwiam te z Was, które dały sobie z tym radę.
Nie piszę tego żeby opowiedzieć swoją historię, bo każda z nas ją ma, ale po to aby dać wsparcie tym dziewczynom, które są jeszcze przed operacją, mam nadzieję, że Wam to choć trochę pomoże w podjęciu decyzji.
Ostatnio edytowano 26 sty 2016, o 23:11 przez
łódzka syrenka, łącznie edytowano 1 raz