Xano witaj
Pozwole sobie na kilka slow w Twoim watku, bo sprowokowalas mnie do wspomnien.
Mialam wlasnie 44 lata, kiedy gin na moje uwagi, ze mam dlugie i obfite miesiaczki oraz krotkie okresy dobrego samopoczucia ( bo wlasciwie zawsze bylam PRZED okresem
), po badaniu , stwierdzil, ze natychmiast powinnam usunąc caly narząd.
Byl to dal mnie szok, nie spodziewalam sie, ze wypisze mi od razu skierowanie do szpitala...
"Starsze" dziewczyny z tego Forum pamietaja, ze zawsze bylam zwolenniczka sprawdzenia diagnoz u innych lekarzy, aby nie kierowac sie tylko jedna opinia.
Wtedy zrobilam wlasnie to samo: roztrzesiona i niepewna pognalam do innego ginekologa, a ten spokojnie mi wyjasnil, ze 80% kobiet boryka sie z mięsniakami, ze wplywaja one na obfitosc krwawienia, ze prawie nigdy nie uzłosliwiaja sie. Wcale nie uwazal, ze powinnam natychmiast poddac sie operacji- tak jak pisalam, mialam wtedy dopiero 44 lata
No coz...mialam więc dwie , zupelnie skrajne diagnozy.
Coz mądrego moglam zrobic? Poszukalm trzeciego ginekologa- endokrynologa i, bogatsza o wiedze, czekalam na kolejna diagnozę.
Juz sie streszczam, aby nie przynudzac:
trzeci gin kazal mi zrobic badanie hormonow, przepisal kuracje , bo mimo, ze miesiaczkowalam, w wieku 40+ juz obniza sie wydzielanie hormonow.i kobiety nawet o tym nie wiedzac, sa juz w okresie klimakteryjnym.
Umowilam sie ze swoim ginekologiem, ze operacji poddam sie w momencie, kiedy uznam, ze dolegliwosci sa juz dla mnie zbyt uciązliwe. Stalo sie to 10 lat pozniej
Nadal biore HTZ, nie odczulam zadnych psychicznych problemow po operacji. Fizycznie - o czym kazda z nas wie- poczulam sie o niebo lepiej. Nawet seks byl lepszy, bo przestalam sie zastanawiac, ze cos tam mi rosnie w srodku
To tyle moich wspomnien- mam nadzieje, ze odrobine pomoga Ci w podjeciu decyzji.
Pozdrawiam