Krysiu witaj !!!To co opisujesz naprawdę przyrawia mnie o gęsią skórkę...
Ja gdy miałam podpisać zgodę na operację usunięcia macicy zostałam sztywno poinformowana o tak wielu ewentualnych komplikacjach , że dostałam zawrotu głowy . Wróciłam na salę z przeświadczeniem , że chcieli mnie zniechęcić do operacji , do której namawiali w 4 szpitalach od 4 lat i nikt nie chciał mnie już dłużej leczyć Farmakologicznie , lub przez "małe zabiegi ginekologiczne" ... nagle poczułam sie jakbym to ja się o nia prosiła!!! Wszystko co miałoby się złego stać zostało powiedziane, że może się zdarzyć i lekarze nie ponosząza to odpowiedzialności ! Byłam zmieszana , zła i niczego nie byłam pewna.
Gdy następna kobietka z sali wracała i miała spuszczony nos na kwintę domyśliłam się , że chodzi zapewne o to samo ...
Kiedy już ostatnia z pacjentek została zbadana i była w tak samo minorowym humorze zaczęłyśmy rozmawiać , i okazało sie , że każda z nas usilnie namawiana wcześniej przez lekarzy na ten zabieg - poczuła się winna decyzji , którą już dawno za nas podjęli lekarze- nie widząc dla nas innej drogi leczenia. Musiałyśmy sie też zmierzyć z tym , że gdyby poszło coś nie tak (uszkodzenie nerki, moczowodu, pęcherza itd, itp) - ONI LEKARZE umywają ręce !!!
U mnie skończyło się na uszkodzeniu nerwów , bo poniżej szwu mało co czuję ... Mogło to wyniknąć z tego , że zamiast (...........) operował mnie stażysta który robił specjalizację . Czytałam , że mógł nieodpowiednio ostrożnie przeglądać mnie w środku i to już mogło spowodować uszkodzenie nerwów.
Jeśli chodzi o pęcherz , to nie jest tak żle jak w Twoim przypadku , ale dość często biegam do toalety...
Bardzo Ci współczuję
Krysiu ,że znalazłaś się w takiej sytucji , bo przecież nie miałaś problemów z macicą ani przydatkami ... ech to życie ...
[b]Krysiu [/b]mam nadzieję ,że odnajdziesz się w Syrenkowej rzeczywistości a operacja (!!!5?!!!) powiodła się na tyle , że będziesz w coraz lepszej kondycji!
Pamiętaj , że czas jest najlepszym lekarstwem. Musisz sobie go dać by wrócić do formy!