Przeczytałam Wasze posty, również na forum gazetowym i jestem przerażona, ile rzeczy może pójść nie tak podczas porodu i połogu
Na forach ciążowych w sumie się o tym nie pisze. O atonii macicy czy wrośniętym łożysku dowiedziałam się dopiero z książek medycznych, które sobie kiedyś kupiłam.
Ciężko jest stracić macicę po porodzie, to mocno wpływa na psychikę. Niby z jednej strony ma się maluszka, a z drugiej.. tyle bólu, cierpienia i poczucie straty...
Dla mnie najgorsze były 2 tygodnie w szpitalu, kiedy mąż musiał się opiekować malutką, a ja jej nie widziałam, nie mogłam przytulić... Tęskniłam strasznie.
Teraz nadrabiam stracony czas, opiekuję się dziećmi i naprawdę dziękuję Bogu, że przeżyłam, bo u mnie operacja też była w ostatniej chwili.
Szkoda tylko, że nie mogę malutkiej brać na ręce, nosić w chuście, fotelika czy gondoli do wózka też nie zniosę. Ale powolutku, powolutku do przodu. Przynajmniej ból już mnie tak nie ogranicza.
No cóż, terapia u psychologa na pewno będzie mnie czekała, zmagam się z różnymi problemami. Na razie na lekach od psychiatry sobie radzę, chociaż w szpitalu miałam wrażenie, że jak wrócę do domu, to walnę się na podłogę i będę ryczeć i ryczeć, waląc głową, aż legnę z utraty sił do życia.
No różne myśli przychodzą czasami do głowy... Smutki, smuteczki pojawiają się, ale też czasami się uśmiecham, jak dzieci coś śmiesznego zrobią.