Cześć, kochane.
Wczoraj nie miałam już czasu odpisać, miałam zabiegany dzień. Wczoraj wzięłam mojego starszego syna do miasta, bo jak już jechałam do Poznania do lekarza, to obicałam mu przejście się po sklepie z zabawkami i lody.
Oczywiście dostałam opieprz od mojej ginekolożki, że tak łażę po mieście 2 tyg. po operacji
Ale wczoraj naprawdę dobrze się czułam, wszystko robiłam powoli i ze spokojem, oczywiście nie biegałam i nie dźwigałam zbyt dużo towarów.
Teraz o samej wizycie u lekarki. Pokazałam jej wypisy ze szpitala, uzupełniła sobie kartę ciąży, dała mi zaświadczenie o becikowe, pytała o mój stan psychiczny. Zbadała mnie, najpierw brzuszek palpacyjnie, bliznę itd. Nic mnie w sumie nie bolało. Wziernikiem sprawdziła pochwę, potem obmacała przydatki (badanie przez odbyt, brrr....) i powiedziała, że na szczęście wszystko w porządku i się ładnie goi!
Jedyna rzecz, która mnie zaciekawiła i ją również to to, że w szpitalu mam do odbioru wyniki posiewów (odbiorę przy okazji jak będę na Polnej), ale nie było robionego badania histopatologicznego! Moja gin twierdzi, że powinni pobrać próbki z tej macicy i je zbadać. Będę na kontroli w szpitalu 7 lipca, to jeszcze o to popytam.
Zmartwiło moją lekarkę, że blada jestem, kazała łykać żelazo, dała skierowanie na morfologię krwi i mocz. W sumie nic dziwnego, że bladziutka jestem, ze szpitala wychodziłam z hemoglobiną 6,6 mmol, a przed transfuzjami miałam 5...
Skończyłam brać antybiotyk. Mam nadzieję, że wszelkie bakteryjne cholerstwo wybiłam.
Z tą szyjką macicy pewnie macie rację, że też nie mogli jej uratować. No cóż, czasu nie cofnę, a teraz muszę się skupić na zdrowieniu.
Dźwigać nie mogę, lekarka pozwoliła podnosić na chwilę na ręce moją 3 kg córeczkę, ale trochę szkoda, bo mam taką fajną chustę i na razie o kangurowaniu małej mogę zapomnieć. Seks - abstynencja co najmniej 7 tygodni mnie czeka. O dużej aktywności fizycznej mogę również zapomnieć. Na rower to ja pewnie wsiądę dopiero na następną wiosnę...
Muszę przyznać, że nie bolał mnie wczoraj już za mocno brzuch, najbardziej nieprzyjemna była sama podróż autobusem - tak mnie w nim wytrzęsło, że wszystkie flaki wewnątrz czułam.. Ała....
Dobrze w sumie, że mam leki od psychiatry, dzięki nim funkcjonuję w miarę normalnie. Obawiam się, że bez wyciszaczy wróciłabym ze szpitala jako wrak człowieka.
Aż dziwne, że po tylu stresach i tylu latach walki z deprechą nie mam jeszcze ani jednego siwego włosa...
Kończyć muszę, bo malutka głodna i muszę ją nakarmić
Dziękuję kochane za wsparcie