Dziewczyny, powiedzcie, czy martwić się, że mam taki wałeczek nad raną? Coś mi się mętnie przypomina, że po cesarce też tak miałam, ale nie jestem do końca pewna... A pocenie się szyi i głowy to osłabienie po operacji czy już jakiś objaw wypadowy?
Właściwie to mniej martwię się teraz gojeniem fizycznym, tylko jak sobie poradzić z wyjściem z doła, a właściwie prawdziwej depresji, która dopadła mnie parę miesięcy wcześniej wraz z rozjechaniem kalendarzyka, głęboką anemią, kłopotami z sercem i perspektywą operacji. Z osoby, która ogarniała z pogodą ducha i zimną krwią trudne problemy swoje i nie swoje stałam się roztrzęsiona i płaczliwa. Izoluję się, mam wrażenie, że wszystko mnie przerasta, mam napady płaczu i wrażenie, że nigdy już nie wrócę do dobrej formy psychicznej.
Gdzieś tam troszkę liczę na dodatkowe hormony. Teraz zamiast Aktivelle, z którego dobrodziejstw nie mogłam skorzystać, bo powodował boleści od torbieli endometrialnej, dostałam Lenzetto. Czy odczułyście jakąś poprawę od strony psyche po zastosowaniu hormonów?
Powiedzcie, że to przejdzie.
Muszę się przytulić