Hejka, dawno mnie nie było, nie o to...
ja broniłam się do listopada (cała rodzina zaszczepiona, więc ja - czarna owca) i...
no właśnie, dopadło i mnie 19 listopada test na covid i
pozytywny!!!
Umordowałam się z tym choróbskiem okropnie (mąż przed trzecią dawką poleżał 1 dzień i wstał jakby nigdy nic...)
Myślałam, że poczekam 3-6 miesięcy i się zaszczepię (naciski wnuków na babcię 72l.), ale zmieniły się zalecenia i ponad tydzień temu przyjęłam 1 szą dawkę (trochę wbrew sobie...)
Odchorowałam z objawami podobnymi do covida 2 doby...i jakoś rozeszło się "po kościach"...
Jednak nie jestem już tą samą osobą co przed zachorowaniem... jestem dużo słabsza. a do tego bardzo cierpię na nie do końca zdiagnozowane bóle w okolicach biodra/pachwiny, trochę czasem promieniujące na udo i kolano.
bardzo mnie to matrwi.
Ale tutaj nie o tym. Muszę poszukać innego miejsca na forum i się "wypłakać"...