przez Stynka » 20 mar 2020, o 18:10
Sto razy już wołałem
Sto razy już wołałem, gadałem bez końca,
Kiedym się - rozżalony - na ambonę wspinał:
A dom, w którym jej nie ma - to czarny kryminał.
Nie można wciąż jeść tylko, jak gromada wieprzy,
Lecz czasem - z książką w ręku - otoczyć się ciszą:
Zły człowiek pozna dobroć, dobry - będzie lepszy,
Ślepi niebo zobaczą, a głusi usłyszą.
Za trzy złote - marzenia kupisz sobie złote,
Bo książka cię - jak okręt - powiezie przez morze,
Łzę ci otrze, gdyś smutny, nakarmi tęsknotę,
Tak, jak las ci zaśpiewa, zaszumi - jak zboże.
A gdy zechcesz się upić, zamieni cię w wino,
Kiedy przyjdzie do ciebie troska - mara blada;
A gdy zechcesz z najdroższą rozmawiać dziewczyną,
Tej cię nauczy mowy, którą miłość gada.
Siwą zimę twą w kwiaty przystroi i zieleń,
Spod błękitów z nowiną - jak gołąb - przyleci...
Widzę, że się uśmiechasz... więc bieżaj, jak jeleń,
I kup książkę dla siebie, dla żony i dzieci !
K. Makuszyński, Sto razy już wołałem...