oj oj
ale się dyskusja nawiązała
Marzenko nic nie szkodzi że u mnie w pokoiku ta rozmowa...
przyznam, moje drogie, że oczywiście nie wiem kto jaką ma, czyja brzydsza, czyja krótsza, czyja dłuższa, a u której się rozlazła...
mogę wypowiadać się tylko o swojej...
Oczywiście nie popadam w zachwyt, kiedy na siebie patrzę stojąc nago w łazience (po remoncie mam takie lustro przy umywalce, że jak stanę krok od blatu z umywalką to widzę się cała aż do łona, w sumie prawie do pół uda
, nie przewidziałam takiej sytuacji (mojej blizny) w projekcie łazienki
Wytłumaczyłam sobie, że moje cięcie pionowe było konieczne (bo taka jest prawda, w końcu podjęli walkę żeby załatwić sprawę laparoskopowo, ale się nie udało) liczę tylko, że właśnie dzięki temu wszystko zostało zrobione jak należy, obejrzane dokładnie i że wszystkie ogniska endometrium w moim brzuchu zostały zlokalizowane i unicestwione... jak będzie czas pokaże..
Blizna w pełni została zaakceptowana przez mojego M, za każdym razem obdarzana jest wyjątkową czułością i uwagą...
tak więc i mnie samej nie pozostaje mi nic innego jak ją zaakceptować ... to część mnie ... część historii mojego życia...
była już ze mną nad morzem, cóż z tego że połowa wystawała ponad dół od kostiumu... dla mnie stała się symbolem walki o normalność i zdrowie
Mobilizacja blizny też wiele zmienia
widzę już diametralną różnicę w bliźnie przy pępku (tej po laparo) zaczyna zupełnie inaczej wyglądać i stała się miękka w dotyku, te boczne po laparo już tylko ślad ciemniejszy na skórze został:)
powoli zabieram się za "miętoszenie" pionowej
pozdrawiam wszystkie pocięte