Witajcie ;-)
Z Jana Kazimierza wróciłam prawie dwa tygodnie temu i od razu wpadłam w wir zajęć, ale już się poprawiam i przekazuję Wam swoje wrażenia.
Największym minusem było jedzenie. Nie brałam żadnej diety, nie miałam takiej potrzeby. Porcje wydzielone, małe, jedzenie prawie pozbawione kalorii,
gdzie po 2 godzinach byłam głodna. Generalnie stawka NFZ na wyżywienie jest bardzo niska, to z tego co pamiętam kwota ok 8 zł na dzień,
ale od dietetyczki i kucharek zależy jak skomponują menu. Moje gratulacje za kreatywność dla dietetyczki, która pewnego dnia zaserwowała ludziom chorym fasolkę po bretońsku na kolację. Jedzenie jest dowożone z sanatorium Moniuszko, więc często jest niedogrzane i tym razem ta fasolka była prawie zimna. Co dwa, trzy dni chodziliśmy na kolacje na mieście i to były zawsze bardzo smaczne wycieczki
Kolejny minus Pan doktor Ł. Wygląda jakby pacjenci przeszkadzali mu w pracy. Zapisuje zabiegi nie mówiąc pacjentowi co przepisuje,
a potem się dziwi, że są reklamacje. Generalnie gburowaty i nieprzyjemny. Już na początku prosiłam go o zaświadczenie dla pracodawcy,
że jestem na zwolnieniu i to już był problem. Musiałam go trochę zmanipulować, żeby dał mi zwolnienie o 2 dni dłużej, żeby już nie wracać do pracy
na czwartek i piątek.
Bardzo miłe były dziewczyny, które sprzątały pokoje, generalnie prosiłam je o sprzątanie tylko dwa razy w tygodniu, bo było czysto.
Bardzo fachowy i miły personel na zabiegach, położna, która aplikowała tampony borowinowe nieco surowa, ale ze świetną wiedzą.
Generalnie na tym jedzeniu schudłam 3 kilo, ale to też dlatego, że codziennie prawie chodziliśmy na szlaki no a ja dodatkowo znalazłam świetne miejsce na spacery w pobliżu: Czarny Staw ;-)
Co jeszcze Was interesuje?