Strona 1 z 14

Duszniki Zdrój - Jan Kazimierz

PostNapisane: 17 lut 2013, o 23:14
przez olikkk
Nasz Rybka jako pierwsza korzysta z sanatorium w Dusznikach, wiec może tu nam opisze z swoich doświadczeniach ;)

Re: Duszniki Zdrój

PostNapisane: 17 lut 2013, o 23:25
przez iwon62510
Olikk to bardzo dobry pomysł,można tu pisać o sanatoriach,co dobre ,co złe ..jakie zabiegi...i ogólnie relacje z takiego kurortu.. ;) ;)

Re: Duszniki Zdrój

PostNapisane: 17 lut 2013, o 23:26
przez olikkk
To była propozycja Rybki i też uważam, że pomysł bardzo dobry :)

Re: Duszniki Zdrój - Jan Kazimierz

PostNapisane: 18 lut 2013, o 16:57
przez Rybka_piła
Witam jeszcze raz z Dusznik i postaram sie opisac swoje wrazenia od poczatku:
Przyjechalam w piatek 15.02. ok. 10.45 Tlumu w recepcji nie bylo (pozytywne zaskoczenie), pokoje nie byly jeszcze wszystkie gotowe, wiec zostalismy poproszeni (ja z moimi panami, ktorzy mnie przywiezli) o udanie sie na spacer, kawe, herbate itp. Wrocilismy za godzine, pokoj nadal nie gotowy (nie mam pretensji, bo bylo wyraznie zaznaczone, ze doba zaczyna sie 0 14.00), ale pani w recepcji bez oporow uwzglednila moje zyczenie, ze chce do "dwojki". Poszlam do dyzurki pielegniarskiej, zeby "zrobic przyjecie", ale tam niezly tlumek, ja cieplo ubrana gotowalam sie tam, wiec zrezygnowalam po 20 min. Okazalo sie, ze pokoj juz jest, wiec moi panowie pomogli mi wtaszczyc bety (winda jest) i pozegnalam ich. Znowu do dyzurki, znowu pol godziny czekania (na stojaco w dusznym korytarzu), po czym wychodzi siostra i moowi, ze mamy sobie isc na pol godziny gdzies tam, bo ona musi cos pozalatwiac.... No to poszlam sie rozpakowac, a potem trzecie podejscie, ktore przynioslo polowiczny efekt "zapisania" mnie, ale juz nie bylo lekarza (15.30). I tak sobie "bylam na wczasach" przez reszte piatku, cala sobote, dopiero w niedziele o 11.30 przyjela mnie pani doktor ogolna, ktora zlecila mi ogolne zabiegi, ale ich plan dostalam dopiero dzis przed sniadaniem (9.00), tak ze troche (!) to trwalo... Najfajniejsze jest to, ze mam miec "konsultacje ginekologiczna" ale dopiero w czwartek (siodmego dnia od przyjazdu) i dopiero gin zleci zabiegi stricte ginekologiczne, wiec moja rozpiska pojdzie do przerobki. Z czegos bede musiala zrezygnowac, a wlasciwie wszystkiego zal. Codziennie mam zbiorowa, dosc lagodna (jak sie okazalo) gimnastyke (bez brzuszkow itp.), poza tym kapiele (perelkowa, solankowa, mineralna), gimnastyke w basenie, oklady borowinowe na podbrzusze (ale tylko 6, wszystkiego jes max 6 oprocz gimnastyki) i krioterapie na stawy (ponoc to jakas dmuchawa jest). Dzis sie pogimnastykowalam, wymasowalam w jacuzzi i rozgrzalam borowinka i wszystko to sprawilo, ze mialam ochote na drzemke, ale przetrzymalam i poszlam dzielnie na kijki na prawie godzine.
Co do warunkow - ja jestem bardzo zadowolona. Pokoik malutki, z nedznym widokiem na podworko i z 8 kominow, ale mniejsza z tym. Jest polozony w jakims bocznym skrzydle, nie w glownym ciagu komunikacyjnym, wiec spokojniej troche, no i tu na II pietrze jest ta strefa dostepu do internetu, wiec mam blisko. Jest lazienka, czysta posciel (takze dodatkowe koce i jasiek), czajnik + malutkie filizanki (a powiedziano mi, ze kubki! Musialam se kupic odpowiednio duzy), sztucce, 1 maly recznik. Jak dla mnie super, tym bardziej, ze wspllokatorka spkojniutka (ona chciala nawet jedynke, ale trzeba doplaciç 20 zl za dobe). Mam blisko do windy jadacej do strefy zabiegow (no, jest tu niezly labirynt), do pokoju lekarskiego i do klatki schodowej prowadzacej do jadalni. Posilki skromne wielkosciowo (panowie maja problem, dla mnie ok), zazyczylam sobie diete lekkostrawna (nie dostaje smazonych i tlustych rzeczy), ale smaczne i urozmaicone. Najwiekszym minusem jest slaby zasieg telefonii komorkowej wewnatrz budynku(tylko posiadacze T-mobile nie narzekaja), sms-a da sie wyslac, rozmowy czesto przerywa albo w ogole nie da sie nawiazac polaczenia.
To tyle na razie. Jestem tu dopiero czwarty dzien, wrazenia najswiezsze poprzyjazdowe, zobaczymy, co bedzie dalej.

Re: Duszniki Zdrój - Jan Kazimierz

PostNapisane: 18 lut 2013, o 17:55
przez olikkk
Rybciu dziękujemy za raport z pierwszych dni w sanatorium :)
Na chwilę obecną zazdroszczę Ci tych kąpieli (perelkowa, solankowa, mineralna) basen itp ;)
No i że nie musisz gotować :D
Wypoczywaj ile się da Obrazek

Re: Duszniki Zdrój - Jan Kazimierz

PostNapisane: 18 lut 2013, o 18:37
przez magonia24
Super rybko, że jesteś zadowolona, oby tak dalej. Te zabiegi są na pewno korzystne i będziesz się po nich czuła jak nastolatka :lol:
Ważne, że lokatorka spokojniutka i nie obrzydzi ci pobytu.
Pozdrówka i wypoczywaj :D

Re: Duszniki Zdrój - Jan Kazimierz

PostNapisane: 18 lut 2013, o 20:58
przez Rybka_piła
Witam wieczorkiem!
Jestem po kolacyjce, troche czasu na internecik, ucieklam z pokoju, bo scigaja mnie telefonicznie... Zapomnialam napisac, ze mozna rozmawiac przez telefon stacjonarny w pokoju, tzn. odbierac rozmowy, ale tez dzwonic na zewnatrz, pod koniec pobytu ma byc jakis biling i naliczona oplata.
Jakies biura (widzialam co najmniej dwie oferty) organizuja wycieczki dla kuracjuszy, chcialam do Kudowy i do Pragi, ale nie wiem, czy sie zdecyduje, bo szczegolnie z tym drugim ponoc jakis problem - trzeba miec przepustke od lekarza, nie ma co liczyc na jakis prowiant, a najgorsze, ze jesli nieobecnosc przekracza 12 godz., to jest jakaß dodatkowa oplata (70 zl!). Wchodzi w gre chyba tylko niedziela, bo wtedy nie ma zabiegow.
Olikkku, ja jeszcze nie wiem, czy te kapiele mi sie spodobaja... Dopiero jutro pierwsza, zobaczymy. Mam nadziej´, ze si´ nie rozpuszcz´ od tego moczenia ;)
Magoniu, dobrze by bylo, gdyby to tak zadzialalo... Poki co, mam jakis liszaj na twarzy :( No, w ko~cu tu klimat alpejski...

Re: Duszniki Zdrój - Jan Kazimierz

PostNapisane: 19 lut 2013, o 20:50
przez bulbinka536
Rybeczko dziękuję za relację na żywo :D
Wypoczywaj i relaksuj się :*

Re: Duszniki Zdrój - Jan Kazimierz

PostNapisane: 21 lut 2013, o 16:57
przez Rybka_piła
Dzisiaj w koncu konsultacja ginekologiczna, ktora polegala na tym, ze przyjela nas (sporo nas bylo i wszystkie "zaproszone" na jedna godzine) pani gineklog (jest tu ponoc tylko raz w miesiacu), wypytala o operacje i samopoczucie i wpisala do karty zlecenie na tampony borowinowe. Nawet nie badala...?
W ogole po 45 minutach czekania pod gabinetem i przeprowadzonych roznych rozmowach z "towarzyszkami niedoli" stwierdzilam, ze chyba zaczne zalowaç, ze jednak nie dostalam skierowania do Krynicy (szczegolnie chwalony byl "Lwigrod") - ponoc 80 % kuracjuszek to pacjentki ginekologiczne i to pod nie sa ustawiane cale pobyty - badania, zabiegi itp. Oklady borowinowe tez konkretnie na cala miednice (od konca do konca bioder), a tu tylko taka "chusteczka" na samo podbrzusze. W ogole to nie wiem, skad ja sie tu wzielam z Gornego Slaska, skoro zdecydowanie przewaza Wroclaw, Poznan, troche Lodzi, Pily. No coz, nabieram doswiadczenia roznorakiego ;)

Re: Duszniki Zdrój - Jan Kazimierz

PostNapisane: 21 lut 2013, o 17:05
przez olikkk
Rybka_piła napisał(a):Dzisiaj w koncu konsultacja ginekologiczna, ktora polegala na tym, ze przyjela nas (sporo nas bylo i wszystkie "zaproszone" na jedna godzine) pani gineklog (jest tu ponoc tylko raz w miesiacu), wypytala o operacje i samopoczucie i wpisala do karty zlecenie na tampony borowinowe. Nawet nie badala...?

W ogole to nie wiem, skad ja sie tu wzielam z Gornego Slaska, skoro zdecydowanie przewaza Wroclaw, Poznan, troche Lodzi, Pily. No coz, nabieram doswiadczenia roznorakiego ;)



No to trochę mało tego ginekologa zdecydowanie :( Czyli ktoś podczas pobytu 3-tygodniowego, może się z nim wcale nie spotkać :-o

A co do tego skąd tam się tam wzięłaś, to chyba ktoś usłyszał, że marzą Ci się Duszniki ;)

Re: Duszniki Zdrój - Jan Kazimierz

PostNapisane: 21 lut 2013, o 17:13
przez vika45
No to kochana nasz pecha! U mnie ginekolog była ordynatorem-przecież jechałyśmy z profilu ginekologicznego. Pierwsza wizyta dokładne macanko a dwie następne-co tydzień- to juz tylko rozmowa. pani dostępna prawie codziennie i potrafiła wpaść na tampony borowinowe w celu inspekcji!!! Trudno pozostaje wypoczynek a po powrocie proponuję skrobnąć pisemko do NFZ ze skargą. :-h

Re: Duszniki Zdrój - Jan Kazimierz

PostNapisane: 13 mar 2014, o 22:49
przez olikkk
SMS od Diary :)

Pozdrawiam wszystkie syrenki :)
Nie mam dostępu do neta ale myślę o Was codziennie.
Jest super każdego dnia, od jutra tampony borowinowe będzie ich 7, a cały czas basen, kąpiel perełkowa, okłady borowinowe na brzuch,
kąpiel igliwiowa i na kręgosłup laser.
Jedzenie super, codziennie piesze wycieczki po okolicznych górkach, no i opalanie na tarasie od soboty i już jestem prawie jak po wczasach nad morzem.
Jestem bardzo zadowolona :)
Buziaki dla wszystkich syrenek :-*

Re: Duszniki Zdrój - Jan Kazimierz

PostNapisane: 13 mar 2014, o 23:16
przez vika45
Dziwne tu zwyczaje- tampony to podstawa a tu tylko 7 zabiegów? Idą na łatwiznę :(

Re: Duszniki Zdrój - Jan Kazimierz

PostNapisane: 14 mar 2014, o 08:24
przez wanda77
Super że jest wątek , ja nadal czekam na pismo z NFZ złożyłam 18 lutego i na razie nie ma odzewu.

Re: Duszniki Zdrój - Jan Kazimierz

PostNapisane: 14 mar 2014, o 08:42
przez basia65
Diaro to super, że jesteś zadowolona z pobytu w sanatorium :) :ymhug:
Wandziu to zadzwoń do NFZ i zapytaj co się dzieje :-\

Re: Duszniki Zdrój - Jan Kazimierz

PostNapisane: 14 mar 2014, o 09:50
przez iwon62510
Wandziu z miesiąc czasu to się czeka na decyzję i zatwierdzenie papierów...poczekaj tak do końca marca i zadzwoń..

Re: Duszniki Zdrój - Jan Kazimierz

PostNapisane: 15 mar 2014, o 14:07
przez ismena
Zeby tak jeszcze mozna bylo odpoczac na zapas :D DIARO gromadz energie, potem stopniowo bedziesz ja uwalniac :ymhug:

Re: Duszniki Zdrój - Jan Kazimierz

PostNapisane: 28 mar 2014, o 09:07
przez Diara
Tak więc byłam tam i ja - Duszniki Zdrój "Jak Kazimierz "budynek A (ten lepszy, bo kuracjusze z budynku B muszą biegać na zabiegi jakieś 300 metrów -ze swojego budynku no budynku A).
Przyjechałam ok. godziny 6 rano (z koleżanką - niestety nie syrenką, w moim wieku), pani z recepcji udostępniła nam czajnik i filiżanki (kawę miałam swoją) i zrobiłyśmy sobie mały piknik nie patrząc czy się komuś to podoba czy nie. Ok. godziny 10.00 przyjechały 2 kolejne panie. W międzyczasie kuracjusze zwracali klucze. mówili do widzenia, a my czekałyśmy. Ale już po jakimś czasie jak przybyło kolejne ok. 5 osób, panie z rejestracji (były już dwie) rozpoczęły przyjęcia. Niestety mimo, że udawały bardzo przyjemne, przyjemne nie były, miałam wrażenie że im tam przeszkadzamy i nie słuchały żadnych próśb, odpowiedź była jedna "nie ma ..., nie teraz ... " itd.
No i skoro byłyśmy pierwsze, to nam trafił się pierwszy opuszczony pokój czyli 4 - osobowy i nie było rozmowy, powiedziały, że jak skończą przyjęcia (czyli może następnego dnia) będzie możliwość zamiany pokoju na 2 osobowy, jak już będzie wiadomo ile będzie małżeństw, które mają pierwszeństwo). Poszłyśmy obejrzeć pokój i okazał się ok. Duży, przestronny, jasny - z tarasem i widokiem na tę piękna stronę - park w sanatorium. Cały czas z myślą, że następnego dnia zmienimy pokój.
Tego dnia poszłyśmy na obiad do innego ośrodka (po 10 zł) a kolacja już była na miejscu. Poszłyśmy do lekarza, bardzo miła pani doktor, ustaliła zabiegi i jeszcze tego samego dnia poszłyśmy na obchód po ośrodku, żeby już następnego dnia wiedzieć jak się sprawnie poruszać. Na szczęście jedna z pań była już tam kiedyś więc służyła nam za przewodnika i to nie tylko w ośrodku alei po mieście i po okolicy też.
I już następnego dnia wiedziałyśmy ( z tą moja rówieśniczką), że ani nie zamieniamy pokoju ani koleżanek, że jest ok.
I naprawdę było super, bo pierwszy tydzień była przepiękna pogoda więc opalałyśmy się codziennie na tarasie, w samej bieliźnie ( jak na plaży) a na zewnątrz ludzie biegali jeszcze w czapkach i szalikach ... później przychodziły do nas inne koleżanki bo u nas było jak na plaży, ciepło i sympatycznie.
Tak więc początek był udany, w pokoju sztućce, szklanki i filiżanki, dzbanek, suszarka na ciuchy, po 3 ręczniki (kąpielowy i 2 mniejsze) - dlatego wystarczy wziąć z domu jeden większy i wystarczy. Jedyne zastrzeżenie to pościel (sprana do bólu) - czysta ale dziurawa jak ser szwajcarski - później pokażę mojego Jaśka - zrobiłam mu fotkę bo taki był ... ażurowy).
Sprzątanie było 3 razy w tygodniu i pani pokojowa bardzo miła.
Miałam niewygodny materac i jak zgłosiłam, został wymieniony na porządny gruby i nowy.
I tak naprawdę wszystko nam się podobało i układało świetnie, a wiemy, że w innych pokojach było różnie (szczególnie z doborem towarzyskim) ... nawiązywałyśmy wiele znajomości, najczęściej w trakcie zabiegów. W moim pokoju syrenek nie było, każda z nas była tutaj pooperacyjnie ale z innych powodów. Każda z innej części kraju i tak różny wiek: my dwie po 50, 57 i .... 80. I nie dość, że początkowo wszyscy z politowaniem jęczeli na wiadomość, że jestem w 4 osobowym pokoju to po usłyszeniu wieku mojej koleżanki - słyszałam jęk współczucia ... ale to nic bardziej mylnego. Koleżanka najstarsza, ani z wyglądu (miała chyba największą walizkę, była 2 razy u fryzjera)ani z zachowania nie przypominała wiekowej babci - można byłoby spokojnie odjąć jej 20 lat, wesoła niekłopotliwa (wszystko jadła, wszystko piła), fizycznie wysiadałyśmy przy niej i to bez żartów. To ona właśnie była już tu wcześniej i znała wszystkie zakamarki i okolice miasta i pierwsze dni do obiadu my opalałyśmy się a dopiero po obiedzie szłyśmy na wycieczki, a nasza Stefania ( to imię jej nadałyśmy, było kupę śmiechu z tego powodu) już wcześniej jakieś górki zdążyła obejść ( a żeby było śmieszniej ma oba biodra wymienione ...). Generalnie było tak, że wszystko robiła razem z nami, nie odstawała na krok. Pozostałe koleżanki były super wesołe, wygadane, nie dało się nudzić.
Jedna (ta 57 lat) robiła szydełkiem piękne serwetki, zrobiła nam w prezencie takie do wielkanocnego koszyczka, a na styropanowych jajkach mamy ozdobne stroiki.I ona miała też tableta, ale transfer był tragiczny dlatego nie miałam nerwów żeby na nim częściej pracować, jedynie przed wyjazdem trenowałam cierpliwość żeby sprawdzić nam drogi powrotne. Widziałam, że ludzie z laptopami przesiadywali na fotelach na II pietrze na korytarzu, widocznie tam był najlepszy sygnał.
Jeśli chodzi o zabiegi to miałam: laser na kręgosłup (niestety nie wolno mi robić masażu, bo przy wypadniętych dyskach mogłabym sobie tylko zaszkodzić), ćwiczenia w basenie - prawie codziennie, kąpiel perełkowa, i kąpiel igliwiowa (tak co drugi dzień), okłady borowinowe (na podbrzusze) i dopiero w drugim tygodniu (po wizycie pani ginekolog) zaczęły się tampony borowinowe. Czasami tampony z okładem na brzuch były robione jednocześnie ( to zależy jak ułożone czasowo były zabiegi). Moje zabiegi były ułożone bardzo fajnie, wszystko mi pasowało, nic nie zmieniałam i wszystkie miałam do południa, najpóźniej do 11.15.
Syrenki poznawałam w trakcie zabiegów, a które to są to dowiedziałam się pod gabinetem ginekologicznym, bo niestety spędzili nas wszystkie na jedną godzinę tego samego dna. Pani doktor, starsza miła pani tylko robiła wywiad ustny, przeczytała kartę szpitalną i to wszystko. Na co dzień miałam fajną syrenkę - 4 lata młodsza ode mnie, siedziała przy mnie na stołówce (wzięłam normalną dietę, bo już na początku jak siedziałyśmy w holu z innymi wygami sanatoryjnymi, dowiedziałam się, że jednak jest najlepsza - jeśli zdrowie oczywiście mi na to pozwala i to była prawda, bo nawet normalna dieta według mnie była bardzo lekkostrawna i codziennie inne jadło i bardzo dobre), grzała się z nami na tarasie, przychodziła do nas herbatkę i ciacha, chodziła na spacery - a jest siostrą zakonną, bardzo fajna wesoła kobietka i tak z nami się zaprzyjaźniła (bo w pokoju była w jedynce, która sobie wcześniej zarezerwowała - bez żadnych dopłat, bez dopłat miała też jedynkę pani z pokoju na przeciwko nas - bardzo miła, ale taki typ samotnika i jeszcze jedna syrenka, która przyjechała późno i już nie mieli dla niej kompletu).
I chyba na razie tyle, bo chyba się zastrzelę jak mi to ucieknie ... :D

Re: Duszniki Zdrój - Jan Kazimierz

PostNapisane: 28 mar 2014, o 09:15
przez ismena
O kurczaki DIARO tak super to wszystko opisałaś że czułam się tak, jakbym sama tam była. Strasznie się cieszę że odpoczęłaś, że wszystko ułożyło się po Twojej myśli (właściwie to nie wiem, ale w końcowym efekcie jesteś zadowolona). No to akumulatory naładowane i jest co wspominać. I ... :ymdevil: dak mi przyszło do głowy.... faceci wcale nie są do szczęścia potrzebni =)) =)) =))

Buziaczki DIARO i czekam na c.d. :-*

Re: Duszniki Zdrój - Jan Kazimierz

PostNapisane: 28 mar 2014, o 09:59
przez Diara
Naprawę jestem bardzo zadowolona, były małe minusy, a plusy ogromne. Facetów było niewielu, ale i tak ci co byli to byli fajni. Przy stole mieliśmy starszego pana, okrutnego gawędziarza (był wszędzie, pracował wszędzie, starszy pan ale z typu kobieciarz gawędziarz), ale na szczęście bardzo inteligentny, wesoły i nie był nudny. Był kolejny, który z babeczkami śmigał na zabawy (my poszłyśmy raz na Józefa i Bogdana - taki niepisany postowy odpust) i z każdą zatańczył i rozbawił aż miło. Inni, to typy obserwatorów, reszta to stare pierniki ... Ale były też romanse sanatoryjne ... jak to się słyszało wcześniej, że się zdarza. Było też ognisko (ja nie poszłam, bo organizacja zaszwankowała - ogłoszenie widziałam raz, a potem już nie wiedziałam gdzie się zapisać, komu wpłacić itd. Po ognisku okazało się, że dwóch panów przesadziło tak, że jednego zabrało pogotowie (bo rozwalił głowę kiedy nogi mu odmówiły posłuszeństwa). Przez weekend mieli dużego stracha bo w pn miał zapaść decyzja co do wyrzucenia z wilczym biletem. Nie wiem dokładnie jak to się skończyło, ale chyba rozeszło się po kościach, bo byli do końca turnusu.
Było sporo wycieczek, ale w tym czasie była okropna pogoda, zimno, wiatry, deszcz przeplatany śniegiem i nigdzie dalej się nie wybrałam. W tym czasie bolał mnie węzeł chłonny w szyi i nie wiedziałam dlaczego ( i do tej pory nie wiem), więc nie chciałam ryzykować. Była pani i pan którzy się rozchorowali i niestety stracili trochę zabiegów, bo brali antybiotyki. Ja brałam rubinoskorbin, wapno, wpuszczałam sobie krople do ucha (bo podejrzewałam, że to ten powód mojej dolegliwości)i jakoś przetrwałam. Nic się nie rozwinęło a ból z szyi odszedł po tygodniu. Teraz denerwuje się, czy powodem nie jest ta moja biedna tarczyca. Teraz rozpocznę poszukiwania lekarza i pójdę prywatnie, bo czekając do połowy maja na wizytę planowaną chyba zwariuję z domysłów ...
Wspomnień mnóstwo, akumulatory naładowane i aż boję się myśleć co mnie czeka w pracy już od poniedziałku. No ale jeszcze 3 dni odpoczynku.