W chwili po obudzeniu naszła mnie euforia, ze to tylko miesniak i wykonano jego wyłuszczenie i ogromna chec podzielenia sie z wami radoscia.
A potem przyszła "proza" zycia szpitalnego po operacji.
Długo zwlekałam przed napisaniem do Was; chciałam miec dystans do wydarzen.
No cóz powiem zwieżle: pierwsze trzy doby to nie bajka,choc kazdy dzien inny, ale da sie przeżyc ;-)
Miałam podwójna motywacje gdyz kolezanke z pokoju operowali zaraz po mnie i trwało to 9 godzin. Jej zakres operacji był ogromny a ja przy niej byłam mocniejsza o te kilka godzin. Czuła sie mega bezbronna i wystraszona, wiec zanim zastekałam mysłam o niej i ile mogłam pomagałam.
Pierwsza doba na pooperacyjnej wiadomo lezaca, dziwna, na prochach, morfinie, pół jawa pół sen. A potem to juz ból, dreny cewniki i ciezka praca, zeby wstawac, chodzic, umyc sie, opanowac wzdecia jelit, wypróznienie, pomiedzy spac i odpoczywac.
Bedac w szpitalu postanowiłam napisac cos zgryzliwego na temat niepodejscia czesci pielegniarek. Jednak w wiekszosci zal mi przeszedł. I dobrze
Powiem tylko, że niestety mój sen przegrał z lampkami na choince, które były podłączone w moim pokoju i hałas zabiegów, konsultacji, dyskusji i ogólnej bieganiny personelu zupełnie nie pozwolił nam odpoczywac.Zdarzyło sie tez ku mojemu zaskoczeniu, ze wyjecie drenu przez lekarza mnie bolało niz zdezynfekowanie skóry brzucha przez delekatniusia pielegniarke wchodzaca do pokoju z miną Conana Mordercy. Musiałam tez poniesc kare za wylanie sie drenu i koniecznosc zmiany przescieradła przez pielegniarke . Raz i na całe zycie zapamietałam, ze na oddziale sa połozne, a nie pielegniarki albo siostry; usłyszawszy ostra reprymende tuz przed operacją. I wiem napewno, ze od tych połoznych wiele zalezy jak przejdziemy czas w szpitalu. I dobrze jesli sa rzeczowe, konkretne, ale tez maja swiadomosc naszej chwilowej bezradnosci i naszego przerazenia odmiennym "niekomfortowym" stanem. Chodzenie przy otwartych drzwiach z cewnikiem oi drenem w dłoniach, podkładem pomiedzy nogami i wszeogarniajacym bolem nie zawsze jest proste i niekiedy przy negatywnym nastawieniu personelu odbiera nieco godnosci.
Naomiast przy ich pomocy wszystko da sie powoli opanowac. Patrzac na całośc doceniam ich ciezka prace, bo onkologia-ginekologiczna to trudny oddział i wiekszosci pooperacyne pacjentki. Dodam, ze na moim lekarze byli bez zarzutu. I ogólnie duzy szacun dla ekipy.I dla siebie tez. Byłam dzielną dziewczynką !!!
Wyszłam ze szpitala na 4 dobe po zabiegu. W domu szybko wracałam do sił i wzglednej sprawnosci. Od dwóch dni mam kryzys. Chyba to wina miesiaczki, która nadeszła czasie . Z drugiej strony moze i lepiej bo juz za duzo w domu hciałam zrobic. Takie ze mnie juz adhd.
Sam zabieg nie okazał sieł az taki lekki. Mój miesniak miał fatalne połozenie i wrastał w jame macicy wiec choc mi ona została darowana jest mocno pokrojona; troche straciłam ponad norme krwi. Mam połroczny zakaz cwiczem, tylko basen
i teraz to najlepsze -hi hi roczny zakaz zachodzenia w ciaze a potem jesli zechce to rodzimy cesarsko-powiedział lekarz- Phi hi hi ha !!! - odpowiedziałam mu, ze chyba nie spojrzał na mój rocznik.
Teraz powoli do przodu i czas ogarnac swoje hustawki nastroju. W szpitalu duzo mysłam o Was i bede Wam zawsze wdzieczna za to ze pomogłyscie mi przejsc ten trudny czas. To forum to kawał niezmierzalnej pozytywnej energii i kumulacja czegos dobrego kto kazdy z nas ma w sobie ale nie zawsze sie z tym dzieli.
Wy dziewczyny jestescie dobrymi aniołami. Z łezką kłaniam sie Wam i dziekuje za wszystko. Mam nadzieje ze wiele sie od Was nauczyłam.