Strona 5 z 6

Re: Guz graniczny jajnika - AniaAnia

PostNapisane: 4 mar 2024, o 17:35
przez CichoSza
Klaudia1985, chodziło mi o strach przed chemioterapią, bo tak odebrałam post, na który odpowiedziałam. Raka oczywiście mamy prawo się bać. Natomiast konieczność zastosowania leczenia uzupełniającego po operacji można przyjąć za dobrą monetę, bo wtedy skupiamy na zmniejszaniu ryzyka nawrotu choroby do minimum.

Re: Guz graniczny jajnika - AniaAnia

PostNapisane: 4 mar 2024, o 18:14
przez ASAJ75
Wierzę, że można „zakląć” swoje ciało i umysł, a także rzeczywistość, żeby było zdrowe. Tylko trzeba w to bezgranicznie wierzyć i na chwilę nie zwątpić.

Re: Guz graniczny jajnika - AniaAnia

PostNapisane: 4 mar 2024, o 18:30
przez CichoSza
Chcesz przez to powiedzieć, że Syrenki, które pokonał rak i nie ma ich już z nami, są same sobie winne, bo wystarczy jedynie bezgranicznie wierzyć? Myślisz, że one nie wierzyły? Myślisz, że dzieci chorujące na raka nie wierzą bezgranicznie w to, że wyzdrowieją? Dlaczego Ty w ogóle skorzystałaś z leczenia, skoro wystarczyło jedynie uwierzyć, że rak sobie pójdzie, i "zakląć" swoje ciało, żeby tak było? A co z noworodkami i niemowlętami? Jak one mogą "zakląć" siebie, żeby się wyleczyć?

Bez obrazy, ale to brzmi po prostu absurdalnie. Gdyby potęga podświadomości rzeczywiście była skuteczna, to nie istniałyby hospicja, bo tam umiera mnóstwo ludzi, którzy chcieliby żyć.

Re: Guz graniczny jajnika - AniaAnia

PostNapisane: 4 mar 2024, o 18:37
przez ASAJ75
Chcę powiedzieć, że trzeba wierzyć i walczyć.
Ludziom, których pokonała jakakolwiek choroba , w kluczowym momencie, dopadły wątpliwości, strach, brak wiary, ale oczywiście i fakt, że za późno trafiły do lekarzy, na badania, na operacje. Ci chorzy, którzy wierzą i walczą, żyją dłużej i lepiej się czują.
Jestem przekonana że na początkowym etapie choroby wiara czyni cuda.
Oczywiście nie wystarczy tylko wierzyć, że będziemy zdrowi i wieczni, żeby tak było, ale trzeba siłą swego umysłu pomagać ciału.

Re: Guz graniczny jajnika - AniaAnia

PostNapisane: 4 mar 2024, o 18:38
przez ASAJ75
I absolutnie nic CichoSza nie było o czyjejś winie. Winni swym chorobom są alkoholicy, narkomani, ludzie, którzy nie szanują swego ciała.

Re: Guz graniczny jajnika - AniaAnia

PostNapisane: 4 mar 2024, o 18:59
przez CichoSza
ASAJ75, bez obrazy, ale to nie jest tak, że rak zabija jedynie kobiety, które w momencie diagnozy mają nowotwór w zaawansowanym stadium i z wieloma przerzutami. Bywa, że zabija również te, które w momencie diagnozy mają chorobę we wczesnym stadium bez przerzutów. Więc Twoja teoria upada z hukiem.

I nie wiem, czy wiesz, ale często chorzy na raka dokładają własną cegiełkę do rozwoju choroby, np. paląc papierosy (większe ryzyko raka piersi) czy doprowadzając się do otyłości (większe ryzyko rozwoju raka trzonu macicy). Wiele kobiet, które słyszą diagnozę zaawansowanego stadium choroby, słyszą ją dlatego, że nie dbały o profilaktykę, regularne badania czy wizyty u ginekologa. Idąc Twoim tokiem rozumowania, chorzy na raka są sami sobie winni, bo nie szanowali odpowiednio swojego ciała, a ja napiszę inaczej - nikt nie jest winny wystąpienia u siebie poważnej choroby, bo nikt świadomie nie doprowadza się do stanu, w którym ta choroba się rozwija. Alkoholik też nie zostaje alkoholikiem dlatego, że chce nim zostać, tylko dlatego, że kompletnie nie radzi sobie z rzeczywistością, przerastają go problemy i szuka ucieczki, "wyłączenia się", a potem traci nad tym kontrolę.

Swoją drogą, wspominasz o tym, że nie twierdzisz, że chorzy na raka są sami sobie winni, a wypowiedź wyżej piszesz o tym, że ludzie umierają na raka, bo wątpią i dopada ich strach w kluczowym momencie trwania choroby. Rozumiem, że spojrzałabyś w oczy bliskim Syrenek, które odeszły, i powiedziała otwarcie, że gdyby żona/córka nie zwątpiła, to nadal by żyła? Że to było takie proste?

Re: Guz graniczny jajnika - AniaAnia

PostNapisane: 5 mar 2024, o 12:38
przez ASAJ75
CichoSza!
Ja już więcej z polemiki z Tobą nie chcę wchodzić. Jakoś więcej wiesz o tym co sądzę niż ja sama. Nadinterpretowujesz fakty. Odbieram Twoją wypowiedź jako niezwykle agresywną.
My tu się mamy wspierać i podnosić na duchu,a nie dołować. Tym bardziej że to Ani „pokoik” a nie Twój.
Właśnie tym co wpisałaś mogłaś złamać komuś poczucie, że jest silny i da radę. Na przykład komuś we wczesnej fazie choroby, że wyzdrowieje.
Nie zamierzam stawać przed bliskimi Syrenek i im mówić że są same sobie winne, bo nie wierzyły. JA twierdzę, że NIEZACHWIANA wiara w siłę swego ciała i umysłu pomaga. I proszę nie burz mojego spokoju straszeniem śmiercią. Jestem Syrenką po ostrym leczeniu onkologicznym złośliwego raka z przerzutami i z niepewnym rokowaniem. Ale WIERZĘ, że pozytywnym myśleniem, zmianą diety, medycyną, unikaniem stresów i pogodą ducha zwalczyłam gnojstwo i nie wróci. A jak wróci to znów zwalczę.
Życzę Ci zdrowia i więcej wiary…

Re: Guz graniczny jajnika - AniaAnia

PostNapisane: 5 mar 2024, o 13:55
przez eli-50
%%- Kobietki kochane, proszę nie nakręcajcie się . Każda na swój sposób przeżywa chorobę i stara się z nią walczyć najlepiej jak potrafi. Dobrem jest dzielenie się swoim doświadczeniem. Dobre rady zawsze są potrzebne. Nie na wszystko mamy jednak wpływ. Siła wyższa. Doszukiwanie się przyczyn takiego, a nie innego stanu rzeczy chyba nie ma sensu. Po prostu trzeba robić wszystko co w naszej mocy. Sorki za mój wywód. Wspierajmy się nadal na ile możemy i nie poddawajmy się emocjom.
Życzę zdrowia i spokoju %%- %%-

Re: Guz graniczny jajnika - AniaAnia

PostNapisane: 5 mar 2024, o 14:34
przez CichoSza
Ja opieram swoje wywody na faktach naukowych i wiedzy na temat tego konkretnego nowotworu. Staram się pokazywać dziewczynom, że można mieć zarówno pozytywne, jak i racjonalne podejście do swojej choroby. Moje wypowiedzi mogą niekiedy wydawać się ostre, ale chcę w ten sposób pokazać, że czasami jedno niefortunnie rzucone słowo może bardzo skrzywdzić zarówno samych chorych, jak i ich bliskich.

Moje podejście ma też swoje korzenie w tym, że ja na początku swojej drogi spotykałam głównie osoby, które albo mówiły mi "Na pewno nie masz raka, kobiety w twoim wieku nie chorują, nie wymyślaj i nie nakręcaj się, jesteś zdrowa! Ja mam raka, ale ty na sto procent nie masz", albo "No masz raka wykrytego we wczesnym stadium. To w sumie jakbyś go nie miała! Jesteś zdrowiutka! Nikt cię nawet nie będzie operował, bo raka w tym stadium leczy się farmakologicznie. Za tydzień w ogóle zapomnisz, że otrzymałaś taką diagnozę! Ciesz się, że nie jesteś mną, bo wiesz, ja to miałam gorzej...". Te osoby w ogóle nie pomogły mi przygotować się na to, co mnie czeka. Ja cały czas uparcie wierzyłam, że jest dobrze, i nie traktowałam swojej choroby poważnie. Nie wiedziałam, jakie badania należy wykonać i na jakiej podstawie ustala się rokowania. Wiesz, gdzie były te osoby, kiedy okazało się, że jednak mam raka i że pomimo wczesnego stadium zaawansowania choroby sytuacja może być poważna? Magicznie znikły z mojego życia, nagle przestały się odzywać i ciągle wypytywać, czy coś już wiadomo. Po prostu odeszły, zostawiając mnie samą ze złamanym sercem. Przestałam być im już potrzebna, bo najwidoczniej to moją rolą miało być okazywanie współczucia i pocieszanie, a w drugą stronę to miało nie działać. Pewnie też było im głupio - nie usłyszałam jednak żadnego "Przepraszam". Dlatego postanowiłam sobie, że będę wspierać kobiety już od momentu diagnozowania się i będę przekazywać wiedzę, a nie emocje. Ja przez ciągłe słuchanie, że sobie wkręcam chorobę i mam się nie przejmować, bo inni mają gorzej, musiałam skorzystać z pomocy psychoonkologa, który potwierdził, że padłam ofiarą wyjątkowo toksycznego zachowania. Dlatego teraz nie dam się też zastraszyć, że być może właśnie zdołowałam kogoś, kto ma raka we wczesnym stadium i zaczął mieć wątpliwości, czy wyjdzie z choroby. Napiszę inaczej: jeżeli te wątpliwości sprawią, że dana osoba zainteresuje się wykonaniem badań molekularnych, to być może właśnie uratowałam jej życie.

Wielokrotnie też już pisałam, że bardzo doceniam wartość pozytywnego nastawienia. Osobiście jestem zwolenniczką podejścia "Nie przejmuj się problemem, którego nie ma", czyli dopóki nie otrzymujemy określonej diagnozy, to nie uznajemy, że ją mamy. Nie oznacza to, że nie mamy prawa się przejmować czy dopuszczać do siebie myśli, że coś jest nie tak (bo skoro się diagnozujemy, to coś już najczęściej jest nie tak, choć niekoniecznie musi to być nowotwór złośliwy). Po diagnozie musimy mieć przestrzeń na przeżycie swoistej żałoby po utraconym zdrowiu i odmawianie komuś takiego prawa (a to widzę akurat notorycznie) jest bardzo nie w porządku względem osoby chorej. Mam w planach ukończenie studiów psychologicznych i zrobienie podyplomówki z psychoonkologii, chciałabym wspierać osoby diagnozujące się i chore na pełen etat. I wierzę, że jeśli wyjdę z choroby, to mi się to uda.

Tym postem pragnę zakończyć ten temat i mam nadzieję, że teraz rozumiesz już, o co mi chodzi, ASAJ75, i zrozumiesz, że mam na uwadze przede wszystkim dobro danej osoby i nikogo nie zamierzam dołować ani niczego mu wmawiać.

Re: Guz graniczny jajnika - AniaAnia

PostNapisane: 5 mar 2024, o 17:32
przez AniaAnia
Dziewczyny nie nakręcajcie się tak. Założyłam ten wątek z nadzieją, że odezwą się do mnie osoby z taką diagnoza jak moja i podzielą się informacja jak miały prowadzone leczenie i jakie badania robione. Wiem jak ważne jest pozytywne myślenie ale mam również świadomość że nowotwór okaże się złośliwy może mnie tu zaraz nie być. Każdy może mieć swoje zdanie.

Re: Guz graniczny jajnika - AniaAnia

PostNapisane: 5 mar 2024, o 17:43
przez eli-50
Aniu życzę pomyślnego wyniku %%- :x %%-

Re: Guz graniczny jajnika - AniaAnia

PostNapisane: 5 mar 2024, o 17:46
przez CichoSza
AniaAnia, jeśli nowotwór okaże się złośliwy, to będziesz leczona. Między zdiagnozowaniem raka, a "może mnie tu zaraz nie być" jest bardzo duża przepaść. Znam dziewczynę z guzem granicznym jajnika i cała jej przygoda z nowotworem zakończyła się jedynie na operacji, nie miała żadnego dodatkowego leczenia. Oczywiście każdy przypadek jest inny, ale pamiętaj, że rak to nie wyrok.

Re: Guz graniczny jajnika - AniaAnia

PostNapisane: 5 mar 2024, o 19:33
przez ASAJ75
Aniu, nikt Ci dotąd nie zdiagnozował raka, więc nie myśl o nim. Wracaj do siebie po operacji i staraj się spokojnie czekać na wyniki. Wiem że to trudne, spokój, ale stres nie jest sprzymierzeńcem chorób. Rób wszystko by się wyciszyć, czekać na nadchodzącą wiosnę z wiarą, że najgorsze za Tobą. Już Ci chyba pisałam, że jak jest choroba, to trzeba ją leczyć i cieszyć się że jest lekarstwo. Jest nas całe mnóstwo osób, które wygrały. Trzymam za Ciebie mocno kciuki, myśl pozytywnie, bo dobro przyciąga dobro. Jest brzydkie powiedzenie mojej koleżanki, które miewa odzwierciedlenie w rzeczywistości. „Nie myśl o gównach bo je ściągniesz”. Myśl o tym co dobre i piękne.
I najmocniej Cię przepraszam za to że dałam się sprowokować w Twoim wątku i zaczęło być nieprzyjemnie. Nie o to tu chodzi.
Wspieram Cię na odległość. Będzie dobrze, bo… czemu nie?😉

Re: Guz graniczny jajnika - AniaAnia

PostNapisane: 17 mar 2024, o 11:01
przez Klaudia1985
Cześć Aniu jak się czujesz?czy wynik już jest ?czy nadal czekasz?koniecznie dawaj znać…

Re: Guz graniczny jajnika - AniaAnia

PostNapisane: 21 mar 2024, o 22:12
przez AniaAnia
Czuję się dobrze. Nic nie boli. Szybciej się męczę niż przed operacją.Czasem robi mi się gorąco. Czy to menopauza ? Nie wiem. Miejsce cięcia zagojone.Jestem 3 tygodnie po operacji. Innych dolegliwości nie mam. Wczoraj dostalam SMS, że jest wynik. Wizytę u lekarza mam 26 marca.

Re: Guz graniczny jajnika - AniaAnia

PostNapisane: 21 mar 2024, o 22:27
przez CichoSza
Zatem czekamy wspólnie na wynik. %%-

Wiem, że teraz ciężko Ci będzie zachować spokój, ale postaraj się zrobić coś dla siebie w tych dniach, spędzić przyjemnie czas, może obejrzeć film, na który zawsze miałaś ochotę albo spędzić więcej czasu z bliskimi. Staraj się zająć sobie czymś głowę, to pomoże Ci przez to przejść.

Re: Guz graniczny jajnika - AniaAnia

PostNapisane: 22 mar 2024, o 00:11
przez AniaAnia
Co mogłam to już zrobiłam. Staram się nie panikować. Zajmuje się codziennymi sprawami. Nie przypuszczałam, że po operacji tak szybko wrócę do sprawności. I czekam na wtorek.

Re: Guz graniczny jajnika - AniaAnia

PostNapisane: 23 mar 2024, o 00:04
przez olikkk
Cieszę się Aniu że szybko wracasz do sprawności po operacji :x
Życzę Ci dobrych wieści po otrzymaniu wyników :ympray: :kolobok_give_heart:
Przytulam bardzo mocno :ymhug:

Re: Guz graniczny jajnika - AniaAnia

PostNapisane: 23 mar 2024, o 00:22
przez ASAJ75
Ania, ufam że dostaniesz pomyślne wieści👍

Re: Guz graniczny jajnika - AniaAnia

PostNapisane: 27 mar 2024, o 07:19
przez AniaAnia
Odebrałam wczoraj wynik. Jest dobry. Lekarz powiedział zupełnie co innego niż lekarka przy wypisie. Było też konsylium i zalecono obserwacje. Mam kontrolę co 3 miesiące. Przed wizytą mam zrobić badania antygenów nowotworowych. Zagrożenie ciągle jest ale jednocześnie ulga ogromna.