Strona 2 z 2

Re: Surowiczy rak jajnika

PostNapisane: 26 sty 2024, o 22:18
przez ASAJ75
Choroba uczy cierpliwości… na wszystko trzeba czekać. Teź tak miałam… Konsylim było poza mną…Koordynatorka dzwoniła i informowała.
Martucha, skoro wizyta dopiero za miesiąc jest nieźle , znaczy że nie trzeba się spieszyć. Sama zresztą piszesz, że tomografia i zdjęcia bez żadnych niepokojących info…
Daj koniecznie znać po wizycie u tego prywatnego onko.
Wiem że się męczycie z tym czekaniem, ale każda onko syrenka to miała. Nic nie jest jak na amerykańskich filmach, że bach bach wyniki zaraz po badaniu i hop siup leczenie z głowy…
Będzie dobrze, myślcie pozytywnie. Zajmij mamę jakimś kinem, wspólnym gotowaniem, wycieczką, gośćmi, czymkolwiek. Mi pomagało jak znajomi przychodzili i zajmowali głowę głupotami…

Re: Surowiczy rak jajnika - martamartucha

PostNapisane: 1 lut 2024, o 19:06
przez martamartucha
Witam Was,
Udało nam się wczoraj dostać do dobrej pani (...........), po przedstawieniu tematu od razu umówiła nas telefonicznie pani onkolog z ( ..........) na dziś. Przyjęła nas. W przyszłym tygodniu mama zacznie chemię, pójdzie na pierwszy wlew na dzień lub dwa do szpitala. Dostanie carboplatin i paklitaksel, 6 cykli co 3 tygodnie. Operacji na razie nie będzie, najprawdopodobniej po całości chemioterapii będzie brane pod rozwagę usunięcie sieci mniejszej. To nas trochę załamało, bo to dość rozległy zabieg i znowu trzeba otwierać brzuch.
Stresujemy się bardzo tą chemią. Czy któraś z Was ma doświadczenia z taką chemią, czy jest to ciężkie? Czego się spodziewać?
Pani dr powiedziała, że to, jak się toleruje leczenie zależy od indywidualnych cech organizmu...
Odnośnie szpitala miejskiego i cyrków z długim oczekiwaniem itp., póki co cisza, jutro poinformujemy koordynatorkę o tym, że już mamy załatwione leczenie.
Pozdrawiam Was serdecznie :kolobok_heart:

Re: Surowiczy rak jajnika - martamartucha

PostNapisane: 1 lut 2024, o 20:25
przez CichoSza
Nie miałam chemii, ale życzę dużo zdrowia i siły dla mamy! Pamiętaj, że zawsze tu jesteśmy i będziemy z Wami w trakcie leczenia. :kolobok_heart:

Re: Surowiczy rak jajnika - martamartucha

PostNapisane: 1 lut 2024, o 21:54
przez ASAJ75
Miałam dokładnie taką chemię, jak ma dostać Twoja mama.
Będzie dobrze, znacznie gorzej zniosłam radioterapię.
Pierwszą dostałam w warunkach szpitalnych z nocką, żeby sprawdzić, że nie ma uczulenia, potem już w dzień lali i do domu.
Chemię zawsze mialam w piątki, wracałam do domu, miałam speeda do połowy niedzieli( sprzątałam, gotowałam na zapas itp), w niedzielę zaczynały mnie boleć kości, w poniedziałek bolały, a od wtorku do środy stawało się już normalnie. Apetyt miałam jak koń. Choć zaraz po chemii miałam zaparcia( pomaga siemię lniane do picia i mój patent prażone jabłka z jogurtem na czczo).
W czasie wlewów nic nie czułam. Włosy z całego ciała wypadły już pod koniec drugiego tygodnia. Ale po wszystkich chemiach szybko poodrastały- to nie dramat jak wytłumaczysz mamie, że to niska cena za zdrowie być parę miesięcy łysa( chustki i peruki są teraz naprawdę świetne).
Po 4 chemii siadła mi krew i dostawałam koncentraty białych krwinek- po tym łamie w kościach 2-3 dni, pomagały kąpiele i zwykle leki p/bólowe. Zostały mi lekkie neuropatie w dłoniach i stopach- takie mrowienie, pomaga kompleks wit.B, z czasem, a minął ponad rok od mojej chemii są słabsze.
Niech mama je w czasie chemii dużo buraków, natki pietruszki, jogurtów i czerwonego mięsa.
Do wakacji będzie już po leczeniu. Jakby co służę wsparciem.

Re: Surowiczy rak jajnika - martamartucha

PostNapisane: 1 lut 2024, o 22:11
przez martamartucha
Dziękujemy za Wasze wsparcie i słowa otuchy @};-
Włosy jak włosy, to od razu wiadomo, jak padło hasło chemia, jest to bardzo przykre szczególnie dla nas, kobiet; ale najbardziej boimy się powikłań np. z ciśnieniem czy cukrem, mama jest w wieku 60 plus.
Dobrze, że udało się wreszcie trafić na lekarzy, którzy się mamą zainteresowali i wydają się godni zaufania. Ta niepewność, co robić dalej, była straszna.
A jak z wkłuciami do takiej chemii, dożylnie podawali Pani przez wenflon czy trzeba było przez port? Nie bolą po podaniu żyły? I jak z mdłościami, pani dr powiedziała, że są leki wspomagające w zależności od zgłaszanych dolegliwości, ale czy to działa?

Re: Surowiczy rak jajnika - martamartucha

PostNapisane: 1 lut 2024, o 22:20
przez ASAJ75
Ja miałam wenflon- pilnujcie tylko, żeby nie wkłuwali blisko przegubów, bo pobolewają przez jakiś czas. No i obowiązkowo żeby przepłukiwali po chemii żyłę, żeby nie było stanu zapalnego. Ja raz tego nie dopilnowałam i dotąd pobolewa przy dotyku.
Powiedzieli mi że na 6 chemii nie warto zakładać portu.
Ja nie miałam mdłości w ogóle. Choć od razu dostałam receptę na lek p/mdłością i do ręki specjalne czopki i woreczki, w razie czego…
Ale nie były potrzebne i wiele kobiet które ze mną siedziały na wlewach mówiły to samo.

Re: Surowiczy rak jajnika - martamartucha

PostNapisane: 4 lut 2024, o 22:14
przez Szklanka
Martamartucha mnie najpierw dooperowano o sieć większą, węzły chłonne biodrowe i ścianę otrzewnej. A potem miałam chemię jako leczenie uzupełniające. 6 kursów co 3 tygodnie, karboplatyna i paklitaxel. Po pierwszej chemii siostra oddziałowa gorąco zalecała założenie portu naczyniowego, zdecydowałam się na zabieg, bo przede wszystkim wygodniejsze to było dla mnie niż wenflon. łatwiej było w ręce utrzymać książkę czy telefon. No i dmuchałam na zimne jesli chodzi o popękane żyły. Każdy kurs chemii miałam na szpitalnym oddziale łącznie 3 dni. Pierwszego dnia izba przyjęc, oddział, założenie igły Hubera do portu, pobranie krwi na morfologię, drugiego dnie jesli morfologia była dobra, podawano mi chemię. Paklitaxel rozpuszczony w glukozie podawany pompą (dlatego ten port naczyniowy się przydaje) i karboplatyna w roztworze soli fizjologicznej, i po tym wszystkim coś co przepłukiwało żyły, tylko nie pamiętam jak to sie nazywało. I trzeciego dnia wypuszczano do domu.
Ogólnie to każdy inaczej przyjmuje i znosi chemioterapię, ale życzę żeby było dobrze. Najważniejsze, żebyś swoich lęków i obaw nie pokazywała mamie. Wystarczy, że ona się z tym zmaga. Powodzenia życzę :) I zdrówka :)
Szkiełko

Re: Surowiczy rak jajnika - martamartucha

PostNapisane: 8 lut 2024, o 11:44
przez olikkk
Martamartucha cieszę się bardzo, że procedura ruszyła :-bd
Powodzenia dla mamy :ympray:
Trzymajcie się dzielnie :kolobok_give_heart2:

Re: Surowiczy rak jajnika - martamartucha

PostNapisane: 25 lut 2024, o 22:33
przez martamartucha
Cześć! Dawno tu nie zaglądałam, a mamy terapia ruszyła pełną parą. 12.02 była pierwsza chemia, była dobę w szpitalu.
Jesteśmy pozytywnie zaskoczone szpitalem, zwłaszcza pomocnym i życzliwym personelem, który na prawdę interesuje się pacjentami i przede wszystkim - odpowiada na pytania (o czymś takim w tamtym miejskim szpitalu można było pomarzyć, szkoda słów).
Mama już się tak nie stresuje, jak widzi, że są tam "normalni" lekarze i wreszcie można komuś zaufać w kwestii dalszego leczenia.
Pierwszą chemię zniosła bardzo dobrze, problem pojawił się przy dodatkowych lekach stosowanych w domu, dostała takie specjalne zastrzyki wspomagające krew i szpik, bardzo po nim bolały ją nogi- kości, stawy. Początkiem marca kolejna chemia i mama już obawia się bólu, przy możliwej okazji pewnie zgłosi to lekarzowi. Czy Panie też miały takie objawy po lekach tego typu, to normalne?
Pozdrawiam :kolobok_heart:

Re: Surowiczy rak jajnika - martamartucha

PostNapisane: 25 lut 2024, o 23:35
przez ASAJ75
Też dostawałam ten zastrzyk do domu i też mnie po nim koszmarnie kręciło w kościach. To niestety normalne, jak się białe krwinki namnażają to boli. Trzeba wytrwać i tyle…Podobno pomagają NLPZ-ty, ale ja ich nie brałam. Pomagały mi kąpiele w ciepłej wodzie z dodatkiem soli z epson. Akurat przed spaniem się kąpałam i zasypiałam bez bólu. I piłam herbatkę z konopii albo brałam z nich krople. Nie otumaniają, a można po nich lepiej spać.
Trzymam kciuki za mamę i Jej dobre samopoczucie w czasie leczenia.

Re: Surowiczy rak jajnika - martamartucha

PostNapisane: 26 lut 2024, o 19:29
przez Marzena17
:x %%-

Re: Surowiczy rak jajnika - martamartucha

PostNapisane: 1 mar 2024, o 19:24
przez olikkk
Bardzo się cieszę, że wszystko układa się sprawnie i jesteście zadowolone z opieki medycznej , a mama czuje się zaopiekowana i jest spokojniejsza :x
Oby tak dalej :kolobok_give_heart2: