Rzeczywiście z każdym dniem lepiej, tak jak zapowiadałyście
od kilku dni już nie zażywam nic na ból. Przyzwyczaiłam się do tego, że jakieś doznania z tamtej strony są, jakieś kłucia, ciągnięcia itp. Od fizjoterapeutki uroginekologicznej dostałam na razie dwa ćwiczenia do wykonywania.
Życie towarzyskie mi faktycznie trochę odżyło, ale nie szaleję. Jedynie przejadę się samochodem i posiedzę, pogadam. Cały czas się oszczędzam i uważam, żeby czegoś odruchowo nie dźwignąć. Staram się wychodzić z domu jak najczęściej, żeby się "oddziczyć" po tych miesiącach, kiedy nie nadawałam się do spotkań.
Ze spaniem jest teraz znacznie lepiej, to znaczy zasypiam nawet bez problemu i nie budzę się w nocy do toalety. W ogóle długo śpię, prawie jak mój 14-latek ;-). Może odsypiam te miesiące stresu i bólu. W każdym razie mam nadzieję, że tak już zostanie.
Wczoraj, dziwna rzecz, miałam takie momenty żalu, że nie mam już macicy. Przedziwne, tym bardziej, że w tym wieku nie chciałabym już rodzić, nie planowałam w ogóle. Miałyście tak?
Jeszcze tylko ten wynik do odbioru... Staram się o tym nie myśleć, ale w zeszłym tygodniu w wieku 43 lat zmarła mama koleżanki syna. Z tym, że nie wiem dokładnie, czego raka miała tam na dole, jelit, czy spraw kobiecych. W środę może uda mi się dowiedzieć, jaki ten wynik...
Serdecznie Was pozdrawiam
i nie przestanę dziękować, że wciąż mnie pilotujecie