Podczas Lockdownu postanowiłam zrobić sobie badania – w sumie jak co roku, trwał kwiecień i pomimo natłoku pracy zdalnej postanowiłam zrobić badania morfologia, hormony, usg piersi i tarczycy, co się okazało? wszystko było ok więc mój pesymizm przegrał i dobrze 😉 więc na koniec tego maratonu medycznego zostawiłam prywatną wizytę u ginekologa. 15.04.21 wizyta kontrolna, Wizyta jak zwykle szybka ale USG trwało długo, Doktor stwierdził że wkładka się minimalnie przesunęła – kazał mi się ubrać. Zapytałam z czym się to wiąże; odparł że tą wyjmujemy i zakładamy nową. Podziękowałam i wyszłam trochę skołowana. Przemyślałam ten temat w weekend, wystraszyłam się faktem posiadania ciała obcego w brzuchu i tą minimalnie przesuniętą wkładką, więc podjęłam decyzję że ją usunę i nie będziemy zakładać nowej. Na pewno nie od razu. Podczas usuwania usłyszałam: Cholera, nitki się urwały, proszę się ubrać. Poczułam jak mnie zalewa fala gorąca i strachu. Lekarz wystawił mi Skierowanie do Szpitala. 27.04.21 przyjechałam do szpitala. Przebudzenie po łyżeczkowaniu - ból -naprawdę duży, zdziwiło mnie bo przecież ledwo się przebudziłam. Chwilę później przyszła pielęgniarka, więc zapytałam czemu tak boli powiedziała że nie wie – poprosiłam o lek przeciwbólowy, przyniosła ketonal w kroplówce. Po Niej na sale weszła pielęgniarka lub młoda lekarka, zapytałam czy wszystko ze mną ok, odparła że tak, dopytałam o wkładkę czy usunięta – odparła: „niech się oprawca tłumaczy” już wtedy wiedziałam że coś się wydarzyło złego, pomyślałam: oprawca?? pomieszanie bólu ze strachem jest okropne. Po zabiegu – mój Dr wszedł na sale - takie szybkie spojrzenie gdzie jestem, zapytałam …o zabieg powiedział że nie udało się wyjąć wkładki i przekazał że jak wstanę do zaprasza do siebie. Wyszedł, to trwało minutę.. Byłam podłamana (ale nie obolała bo leki zaczęły działać). Super uczucie jak nic nie boli. Rozmowa z Lekarzem o nieudanym zabiegu była krótka chyba mnie zbywał i nie bardzo chciał szerzej rozmawiać o zaistniałej sytuacji. Krótko: powiedział mi że nie mam się czym martwić, że wkłada sobie może tkwić w macicy i że ma swoje właściwości antykoncepcyjne bo tylko nitki są urwane. Lekarz zaproponował telefon po majówce tj. 4.05 i wstępnie zaproponował wizytę w czwartek tj. 6.05 na której chciał sprawdzić stan po łyżeczkowaniu czy się goi, zależało mi na ustaleniu wstępnie terminu histeroskopii.
Po powrocie do domu wykąpałam się ..szybko.. miałam wrażenie że zmywam z siebie cały szpitalny zapach, położyłam się na chwilę i zasnęłam błogo – pobudka ok 19:00 ogromny ból brzucha, żeber i przepony. Miałam bardzo utrudnione oddychanie, kłucie w płucach. Chciałam aby ten dzień się skończył ..mogłam oddychać w jednej pozycji, strach zdominował ból i zmęczenie. Poranne przebudzenie…wstałam z pomocą straszne to było.. parę dni wcześniej trenowałam po 5 razy w tygodniu, biegałam a teraz oddychanie stanowi problem, po telefonie do Lekarza i i tym jak mnie uspokoił, jak podszedł do tematu: umówiliśmy się ponownie na kontakt we wtorek po majówce. Pomyślałam że tak może być: zażyłam leki i przetrwałam ten dzień. Piętro niżej mieszka koleżanka która pracuje jako anestezjolog ponieważ była w temacie pomyślałam że mi doradzi jak sobie poradzić z takimi boleściami.., zeszłam do niej ale akurat był w pracy Syn przekazał o której wróci więc poczekałam i zeszłam po Jej powrocie. Opowiedziałam jej co się wydarzyło i wyraźnie się zmartwiła, poprosiłam Ja o namiary na innego lekarza bo chciałam skonsultować swój stan i wtedy wszystko nabrało tempa. Weszłam do domu, 5 min później ONA zapukała że super się składa ale jej lekarka jest na dyżurze i dobrze by było jakbym podjechała do niej… więc na resztkach sił pojechałam, rzucając moim przez ramie: za chwilę wrócę! Jadąc do szpitala już chciałam wrócić do moich.. do łóżka odpocząć. PO przyjeździe okazało się że muszę poczekać bo Pani Doktor ma cesarkę… plątałam się po pustych korytarzach szpitala, zmęczona i obolała.. i się doczekałam. Miła Pani Doktor zaprosiła mnie do gabinetu, dopytała co mi jest i zrobiła usg przed którym tak się broniłam powiedziała że musi aby wykluczyć podejrzenia, spojrzenie na monitor druga lekarka obok i widać było po minach że nic dobrego nie usłyszę. Info że mam krew w brzuch w pierwszej chwili nie dotarło do mnie że sprawa jest poważna, dopiero rozmowa i uświadomienie że tej nocy może się coś stać bardzo złego… zostałam, podkreśliła że muszę się liczyć z usunięciem macicy, reszta informacji i badań rano jak przyjdzie obchód. Torby nie zdążyłam z poprzedniego pobytu rozpakować więc mój nie miał dużo do spakowania… płakałam całą noc – bezradność, strach i ból… czekanie na werdykt. 29.04.21 Rano podczas obchodu Lekarskiego zostałam zakwalifikowana do zabiegu laparoskopii zwiadowczej, uprzedzono mnie że może się skończyć usunięciem macicy…ale byłam dobrej myśli i w dobrych rękach, ponieważ moja operację wziął nowy ordynator oddziału więc wyparłam tą myśl, byłam pod bardzo dobrą opieką ale niestety w trakcie operacji zdecydowano o usunięciu macicy na szczęście bez przydatków. Pomimo świadomości i podpisanej zgody poczułam w sobie żal, ból i strach. Odebrano mi prawo o decydowaniu o mojej przyszłości i mojej rodziny…
Czas w szpitalu trwał bez końca pomimo tego że to tylko 2 noce, po operacji myśli w głowie jak będzie teraz w moim życiu prywatnym jak będzie z bliskością, Mój chciał jeszcze Syna… nie planowaliśmy ale może… Jak ta cała sytuacja wpłynie na moją kobiecość, samoocenę… nigdy to nie były moje mocne obszary ale teraz…. Słaba. Percepcja mnie: to wojowniczka, silna, samodzielna… poległa.
Prawie miesiąc poza pracą, słaba, bez kontaktu z Ludźmi, bardzo ciężki czas, głównie w głowie, Nadal nie wierzę. Nadal nie mogę zrozumieć podejścia Lekarza: nie krzywdzić?. Niestety obojętność i i rutyna krzywdzą. Weszłam ledwo żywa w maj i od czerwca pracuje...moja głowa szuka zajęcia…myśli miejsca poza zdarzeniami, poza sytuacją. W tym chaosie udaje się zgubić ten dziwny niepokój w środku. Trwa lato a w środku jesień. Staram się być. Nie dramatyzuje, absolutnie piszę co czuję, a na zewnątrz? Normalnie, jestem dla Ludzi w pracy, dla bliskich.. może trochę spokojniejszą, może… ale staram się aby nikt nie odczuł i nie współczuł… Ciężko się tym dzielić i rozmawiać o tym wszystkim chociaż może to by pomogło.. może. Póki co układam sobie w głowie pewne rzeczy przekonuję się że jest ok.