Re: Usunięcie macicy - ciąża bliźniacza
Napisane: 3 lip 2020, o 02:37
Witaj Kochana, nie wiem od czego zacząć tego posta...Twoje przeżycia są mi tak bliskie i Twój wpis tak bardzo mnie poruszył (pomimo upływu 2,5 lat od mojej histerektomii okoloporodowej), że trudno mi będzie napisać coś skrótowo i zwięźle... Tak jak napisała Olikk, nie zaglądałam już tutaj dawno - częściowo z braku czasu, a częściowo z faktu, że trochę te wszystkie przeżycia uspokoiły się w mojej głowie. Ale jednak zajrzałam. I muszę Ci napisać kilka słów, bo sama po sobie wiem, jak bardzo pomogly mi słowa wsparcia Dziewczyn z tego forum, i świadomość, że jest gdzieś ktoś, kto mnie rozumie, kto szczerze próbuje mi wytłumaczyć, że to co mnie spotkało nie oznacza końca mojego życia jako kobiety i nie oznacza też końca radości w życiu. Może zabrzmi to troszkę patetycznie, ale jesteśmy niestety obydwie w tej nielicznej grupie mam, u których radość z narodzin naszych dzieci zmieszała się niespodziewanie z wielkim cierpieniem i traumatycznymi przeżyciami/wspomnieniami, które będą tkwiły w nas już zawsze. I zawsze też, dzień urodzin naszych Szkrabów będzie dniem pełnym sprzecznych emocji - z jednej strony radości i wdzięczności za dar życia, a z drugiej poczucia krzywdy i straty... Pozwalam sobie pisać w liczbie mnogiej, ponieważ czytając Twojego posta widzę i czuję, że przechodzisz dokładnie te same etapy, które ja przechodziłam. Bardzo dobrze zrobiłaś, że napisałaś tutaj o swoich przeżyciach, zobaczysz że te emocje i dramatyczne wspomnienia powoli będą się zacierać. 8 miesięcy to jednak niewiele czasu żeby dojść do siebie po tym wszystkim. Mi dużo więcej czasu zajęło dojście do psychicznej równowagi, niż do fizycznego zdrowia. Pierwsze pół roku płakałam niemal codziennie, później był smutek, wycofanie, brak radości i chęci do czegokolwiek... Gdybym wówczas trafiła do psychologa, być może zdiagnozował by u mnie cechy depresji lub zespołu stresu pourazowego? Nie wiem. Być może powinnam była do niego pójść i pozwolić sobie pomóc...
Wydaje mi się, że psychicznie jesteś silniejsza ode mnie i tak jak piszesz, na ten moment większym Twoim zmartwieniem są problemy zdrowotne, które miejmy nadzieję miną, czego Ci z całego serca życzę. Tak jak pisały Dziewczyny, organizm potrzebuje czasu żeby się zregenerować i podjąć pracę "w nowych warunkach". Owszem, po tak rozległej operacji jest kilka spraw, które przypominają o sobie - u mnie np. jest większe parcie na pęcherz, suchość pochwy, spore wahania nastrojów, zatrzymywanie wody w organizmie raz na czas, większy obwód brzucha (pomimo ćwiczeń). Może są to drobne dolegliwosci, ale potrzebowałam czasu żeby je zaakceptować. Kochana, jestem pewna że i u Ciebie wszystko z czasem się unormuje, a nawet jak nie wszystko do końca będzie "grać i hulać" to Ty sama, powoli zaakceptujesz to wszystko co się wydarzyło i co się z tym wiąże... Daj sobie tylko CZAS!!! Ja też ciągle słyszałam od lekarzy "niech Pani dziękuje Bogu, że Pani żyje, takie krwotoki nie kończą się zazwyczaj dobrze...". Na początku, złościło mnie to, ale teraz, z każdym kolejnym dniem widzę coraz większy sens tych słów - staram się odpędzać każdy smutek, cieszyć się tym że mogę patrzeć jak rosną i rozwijają się moje dzieci! Życzę Ci dużo dużo zdrówka, siły, samych 'dobrych' dni i gratuluję wspaniałych zdrowych Dzieciaczków!!! Ściskam mocno🤗
Wydaje mi się, że psychicznie jesteś silniejsza ode mnie i tak jak piszesz, na ten moment większym Twoim zmartwieniem są problemy zdrowotne, które miejmy nadzieję miną, czego Ci z całego serca życzę. Tak jak pisały Dziewczyny, organizm potrzebuje czasu żeby się zregenerować i podjąć pracę "w nowych warunkach". Owszem, po tak rozległej operacji jest kilka spraw, które przypominają o sobie - u mnie np. jest większe parcie na pęcherz, suchość pochwy, spore wahania nastrojów, zatrzymywanie wody w organizmie raz na czas, większy obwód brzucha (pomimo ćwiczeń). Może są to drobne dolegliwosci, ale potrzebowałam czasu żeby je zaakceptować. Kochana, jestem pewna że i u Ciebie wszystko z czasem się unormuje, a nawet jak nie wszystko do końca będzie "grać i hulać" to Ty sama, powoli zaakceptujesz to wszystko co się wydarzyło i co się z tym wiąże... Daj sobie tylko CZAS!!! Ja też ciągle słyszałam od lekarzy "niech Pani dziękuje Bogu, że Pani żyje, takie krwotoki nie kończą się zazwyczaj dobrze...". Na początku, złościło mnie to, ale teraz, z każdym kolejnym dniem widzę coraz większy sens tych słów - staram się odpędzać każdy smutek, cieszyć się tym że mogę patrzeć jak rosną i rozwijają się moje dzieci! Życzę Ci dużo dużo zdrówka, siły, samych 'dobrych' dni i gratuluję wspaniałych zdrowych Dzieciaczków!!! Ściskam mocno🤗