przez Elza13 » 2 lis 2017, o 19:59
Oto moja historia:
W grudniu 2016 zaczęły się krwawienia, niewielkie, więc myślałam, że może to nic takiego, jednak niepokojące, bo byłam już w okresie menopauzy. Zaraz były święta, chwilę później Nowy Rok, więc do lekarza poszłam w styczniu. Po różnych rutynowych badaniach (wszystkie na cito) skierowano mnie do szpitala na histeroskopię, bo stwierdzono u mnie przerost endometrium. Wszystko było na cito, a miałam wrażenie, że czas wlecze się niemiłosiernie. W szpitalu na zabiegu byłam w kwietniu, po dwóch tygodniach kazano mi się zgłosić po wyniki HP do pokoju takiego a takiego. Planowałam pojechać po nie po powrocie ze służbowego wyjazdu.
Telefon ze szpitala: „Proszę przyjechać. Najlepiej jutro”. Już wiedziałam, że jest nie tak, inaczej nie wzywaliby. Rozmawiałam z kimś z oddziału (ale nie z lekarzem) i umówiłam się na rozmowę i odbiór moich wyników na jakiś kolejny dzień po powrocie do Warszawy. Kiedy dotarłam do szpitala, lekarz, z którym miałam rozmawiać akurat operował, poprosiłam, żebym mogła poczekać aż skończy operację, skoro już i tak tam byłam. – Po jakimś czasie przyszła jakaś pani doktor i natychmiast odniosłam wrażenie, że nie jestem mile widzianą pacjentką: „Dlaczego pani dziś przyszła? Nie wie pani, że mamy …. (jakiś dzień, nie pamiętam, który) na rozmowy z pacjentami?” Nie wiedziałam. Nie powiedziano mi! „Jeszcze stawia pani warunki, że będzie tu czekać, żeby rozmawiać z lekarzem po operacji” Nie stawiałam! Po prostu zapytałam czy mogę poczekać. Chciałam wyjaśnić. „Nie interesuje mnie, co pani ma mi do powiedzenia, ani kto pani kazał tu dziś przyjechać.” Pani doktor mówiła to wszystko podniesionym tonem, jakby ze złością. Płakać mi się chciało. Zadałam tylko pytanie, kiedy w takim razie mogę przyjechać. Dalej usłyszałam, że skoro już tu jestem … „Pewnie pani się domyśla (domyślałam się), po co została pani wezwana. Ma pani złośliwego raka trzonu macicy!!!” To ostatnie zdanie zostało prawie wykrzyczane, przynajmniej tak mi się zdawało.
Wmurowało mnie najpierw, ale potem zadałam kilka pytań. Muszę stwierdzić, że na każde z nich dostałam wystarczającą odpowiedź. Dostałam skierowanie na dalsze badania (TK jamy brzusznej, miednicy małej rutynowo i jeszcze płuc bo było podejrzenie przerzutu - pani doktor wyczytała coś niepokojącego w opisie rtg). Czekanie na tomografię, a potem na jej wynik to był chyba najgorszy czas w moim życiu. Z wynikiem wróciłam do szpitala i trafiłam ponownie na tę samą lekarkę. Upewniła mnie, że nie ma przerzutów, tak wynikało z opisu TK. Tym razem już bez takich silnych emocji, aczkolwiek z jakąś irytacją (tak mi się zdawało) poinformowała mnie co dalej, szybko zadzwoniła na oddział ustalając najbliższy możliwy termin przyjęcia mnie do operacji. Szkoda, że nie da się drugi raz zrobić pierwszego wrażenia, bo to było już lepsze. Już później na spokojnie stwierdziłam, że jednak ta lekarka była konkretna, rzeczowa i cierpliwa - sporo pytań jej zadałam, i że po prostu może jest przepracowana albo ma mało czasu dla pacjentów, stąd ta jej irytacja, albo ma po prostu taki styl bycia.
Wyniki HP po operacji wykazały to, co w opisie o mnie, więc jest całkiem dobrze. Szybko doszłam do siebie, prowadzę normalny tryb życia, pracuję, znajduję czas na to, co lubię. Mam wiele optymizmu i nadziei na dalsze życie w dobrym zdrowiu i kondycji. Wyobrażam sobie, co fajnego może być moim udziałem. Te myśli są łatwe i przyjemne.
Jednak … do dziś brzmią mi w uszach te ostro wypowiedziane słowa: „Ma pani ZŁOŚLIWEGO raka trzonu macicy!”. Mam często myśli lękowe. Pojawiają się zwykle wieczorem kiedy już jestem w łóżku i zgaszę światło. Wtedy czuję się oplątana różnymi trudnymi myślami, tworzą mi się w głowie jakieś czarne scenariusze, nie umiem się ich pozbyć. W mojej rodzinie było bardzo dużo osób chorujących na choroby nowotworowe, większość z nich to były nowotwory złośliwe.
Może macie sposoby na takie myśli? Ogólne stwierdzenia – „przekieruj swoje myśli na inne tory” nie działają, bo nie wiem, jak to zrobić.
Elza13
___________________________________________________
Nasze życie jest takie, jakim uczyniły je nasze myśli.
(Marek Aureliusz)