Strona 1 z 4

Sarcoma...

PostNapisane: 28 mar 2017, o 22:37
przez agnez40
Kochane dziewczyny, kilka lat mnie tu nie było - 3 dokładnie. Nie mam macicy i w moim życiu wszystko układa sie super. Niestety, to g.... zaatakowało bliską mi osobę. Kobieta ma 54 lata. Dzis miała operację - wycięli wszystko, ale poza macicą nie ma żadnych przerzutów. Mimo wszytsko na pewno będzie potrzebne dalsze leczenie onkologiczne. Pamiętam, że renia nasza (renia rojkowska) leczyła sie w Wiedniu w jakiejś klinice, którą zachwalała pod katem opieki i metod leczenia. Może pamięta któraś z Was, co to była za klinika? jak sie z nimi skontaktować... Pozdrawiam wszystkich bbbb serdecznie.

Re: Sarcoma...

PostNapisane: 28 mar 2017, o 22:40
przez iwon62510
O rany Agnes :-* :ymhug: :-* :ymhug: .witaj kobietko,na temat tej kliniki w Wiedniu,to może będzie wiedziała
Nasza Olikk,na pewno coś Ci podpowie...

Re: Sarcoma...

PostNapisane: 28 mar 2017, o 23:28
przez olikkk
Anez jak miło znowu po latach Cię widzieć :ymhug:
Cieszę się bardzo że u Ciebie wszystko w porządku :x
Smutno jednak, że ta okropna choroba znowu kogoś dopadła =((
Nie miałam informacji na temat tego szpitala, ale zapytałam córki Reni i podała mi link do tego szpitala.
https://www.akhwien.at
Poleciła mi też lekarza, który leczył Renię, a jest to podobno jeden z najlepszych specjalistów zajmujących się tym rodzajem nowotworu.
Lekarzem prowadzącym był (...........). Thomas Brodowicz, jeden z najlepszych specjalistów jeśli chodzi o mięsaki.
Córka Reni oferuje pomoc, jeśli zechcecie znać więcej szczegółów.
Dam Wam na nią namiary, jeśli będzie taka potrzeba :kolobok_heart:
Pozdrawiam serdecznie obie Syrenki i życzę dużo zdrówka :kolobok_give_heart2:

Re: Sarcoma...

PostNapisane: 28 mar 2017, o 23:38
przez agnez40
olliczku, jesteś nieoceniona, jak zwykle :). Jutro zaraz przekażę informację córce tej pani, która dzis miała operację. Ta córka to moja... przyjaciółka to za mało powiedziane... Kiedyś ją uczyłam. Dzis już jest dorosła i już dawno przestały łączyć nas tylko kontakty zawodowe. Wyrosła na wspanialą, dzielną, bardzo madrą kobietę, ale wiadomo.... jesli naszych bliskich dopada ta choroba, to nawet w wieku 30 lat czujemy sie dziecinnie bezradni. Dlatego wspieram te moją przyszywana córcię, dziś byłam z nią caały czas, jak operowali jej mame. Operacja trwała 4 godz. Jest czysto, nie było przerzutów i (...........). który operował, powiedział, ze jest ok w tej chwili, ale trzeba byc bardzo ostrożnym co do prognoz... Wiadomo - no taki typ nowotworu. Zrobie wszystko, zeby pomóc tej dziewczynie, bo jest z problemem sama. Dajie nadzieję, ze z ego świństwa sie wychodzi.... Zwłaszcza jak wykryte wczesnie ( od diagnozy do operacji tydzien) i bez przerzutów... Kobiea jst młoda jeszcze.... Co to jest 54 lata?...

A co do mnie, to ja już we wrzesniu będę 3 lata o operacji i mozecie wierzyć lub nie, ale caały czas mam lęki czy nie krwawię... Mam jajniki, więc proces hormonalny idzie pełna para. czuję "te dni", czuje zespół napiecia przedmiesiączkwego... Ciągle wtedy mam wrażenie, jak bym zaraz miałą krwawić. I przechodzi, jak zwykle.... Od operacji nie pokazało sie nawet maleńkie plaamienie, ale strach ciagle mi towarzyszy. Taka juz panikara ze mnie, a moze.... 10 miessiecy "miesiaczki" jednak gdzies tam w umyśle zostalo ?...;)

Re: Sarcoma...

PostNapisane: 29 mar 2017, o 00:15
przez olikkk
Agnez przecież wiesz po co tu jesteśmy ;)
Jeśli można komuś pomóc, to dlaczego tego nie robić :)
Kiedyś Ty znalazłaś u nas pomoc, dziś sama pomagasz w podobnej sytuacji i może właśnie dlatego musiałaś przez to przejść ?
Nic się nie dzieje bez powodu ;)
Nasze forum jest otwarte również dla obu pań, które są Ci bliskie :x

A Tobie życzę uwolnienia się od leków , które wciąż Cię prześladują ;) :-*

Re: Sarcoma...

PostNapisane: 29 mar 2017, o 06:52
przez agnez40
oliczku, skontaktuj nie, proszę, z córką Reni... Może będzie można przesłąć wyniki do (...........), żeby się z nimi zapoznał i zaproponowaał jakiś schemat dalszego leczenia... Niestety, sama pacjentka na razie jest na pewno za słaba, żeby jechac osobiście, ale może za kilka tygodni.... A (...........) wiedziałby już o co chodzi. Z góry baaaaaardzo Ci dziękuję.

Re: Sarcoma...

PostNapisane: 29 mar 2017, o 08:23
przez olikkk
Oczywiście ;)

Re: Sarcoma...

PostNapisane: 29 mar 2017, o 09:22
przez eli-50
Agnez trzymajcie się mocno Kobietki %%- %%- %%- :x

Re: Sarcoma...

PostNapisane: 29 mar 2017, o 18:09
przez basia65
Witaj Agnes po tak długim czasie :ymhug: cieszę się, że u Ciebie wszystko w porządku, a co do lęków to może warto by było wybrać się do psychologa lub psychiatry :-\ a co do tej okropnej choroby u Twojej znajomej, dobrze​, że szybko była diagnoza i jest już po operacji, teraz trzeba tylko wierzyć, że wszystko będzie dobrze %%- :-bd :ymhug:

Re: Sarcoma...

PostNapisane: 1 kwi 2017, o 18:11
przez agnez40
Kochane, a tak z czystej ciekawości, po co robi sie bad. hist. - pat. guza po operacji, jesli już po pobraniu wycinka wiadomo, co to za rodzaj nowotworu? Znajoma ma usunięte wszystko, co sie dało, z węzłami chłonnymi nawet ( mimo braku przerzutów). Czy wynik h-p w tej chwili cokolwik zmieni? czy to może od niego będzie uzalezniony rodzaj chemii... ? Czy to prawda, że jesli nie ma przerzutow, to chemia nie jest wskazana, tylko bardziej radioterapia?... Martwię sie o te znajomą i o te jej córkę. Sama chora wygląda super, chodzi już, czuje sie dobrze, nic ją nie boli.... Aż trudno uwierzyc, ze to dopiero początek leczenia :(... PS. Czy jest u nas na grupie ktoś, poza renią, kto też walczył z sarcomą i sie udało?

Re: Sarcoma...

PostNapisane: 2 kwi 2017, o 10:08
przez maria
Agnez po operacji badanie histopatologiczne robi się by znać stopień złośliwości ,po którym lekarze podejmą decyzję jakie ma być dalsze leczenie ,
u mnie po pobraniu wycinka lekarze wiedzieli tylko że to nowotwór złośliwy ,dopiero po operacji hist-pat wykazał jaka jest złośliwość raka ,też miałam węzły czyste a zostały usunięte ,(...........) który mnie operował tłumaczył że usunęli węzły profilaktycznie, by nie rozsiewały dalej raka ,pozdrawiam Maria :x

Re: Sarcoma...

PostNapisane: 2 kwi 2017, o 17:25
przez agnez40
Dziękuję, Marysiu, ogromnie za odpwoiedź. A , nie wiem, czy ja dobrze pamietam, czy to Ty leczyłaś się ( chemia, naświetlania) w IO w Gliwicach? Czy możesz polecić jakiegoś sensownego lekarza tam? My tutaj wyślemy wyniki do różnych miejsc ( Wrocław, Warszawa, Gliwice, Wiedeń) i zobaczymy, jakie leczenie będzie dawało najlepsze prognozy, jakie prognozowane formy leczenia będą się powtarzać w wymienionych ośrodkach.
Moja chora znajoma miała już jutro wyjść do domu. Niestety, na pośladku zrobił jej się... wielki jakby odcisk, odlezyna... Zgłaszalismy to od czwartku, dyżurujący lekarz oglądał, stwierdził, ze odleżyna i kazał smarować alantanem i psikac octaniseptem. Kupiłysmy chorej kółko takie przeciwodlezynowe, na którym spała i które dawało jej ogromną ulgę. Córka kupiła mamie plastry - takie kojąco - przeciwbólowe żelowe i kazano przyklejać to na noc. Odlezyna wyglądała troszke lepiej z dnia na dzień, troche zmiękła i wróciło w niej czucie ( dotąd była jakby drętwa). dzis na obchodzie lekarz ( ordynator oddziału, który wczesniej nie widział zmiany) , zrobił wielki raban, że to wg. niego NA PEWNO nie jest odlezyna. Kazał 5 razy dziennie smarować zmienione miejsce alantanem i psikac octaniseptem, ale nie pozostawił złudzeń, ze... to może być przerzut, bo, jak stwierdził " sarcoma jest nieprzewidywalna". Jak myślicie, czy to możliwe, że przerzut zrobiłby się w tak krótkim czasie - 3 doby po operacji?... Lekarz przeniósł też chorą do separatki i kazał wietrzyć to miejsce. Przylatuje też 2-3 razy dziennie na "wizje lokalną" ( jak twierdzi znajoma) i sprawdza jak to sie goi.
No i wyjście do domku też stało sie w tym momencie nierealne - najwczesniej pod koniec przyszłego tygodnia. Lekarz powiedział, ze do chemii pacjentka musi być wygojona w 100 %.
Przestał też sie upierać, aby zostawiac ją w naszym szpitalu, mimo że mamy tu oddział onkologiczny, tylko wypisał skierowanie do Gliwic...
BArdzo mi szkoda tej rodziny, nie wiem, co moge zrobić, żeby pomóc córce chorej mamy i jej samej ... Ona juz po ścianach chodzi, mimo że przy mamie stara się być silna i usmiechnięta. Jeżdżę codziennie do szpitala, byłam z nią przez cały czas operacji, donosiłam kisielki, rosołki, pomagałam wstawać, ogarnęłam kółko przeciwodleżynowe, dałam namiar na (...........). w Wiedniu, skontaktowałam z córką reni, rozmawiałam z lekarzem... Co jeszcze moge zrobić, aby pomóc?... Nie mogę patrzeć, jak oni sie mordują :(.
PS. Acha, czy to prawda, ze jesli nie ma przerzutow, to chemia nie jest wskazana, tylko naświetlania?

Re: Sarcoma...

PostNapisane: 2 kwi 2017, o 19:06
przez maria
Agnez ja leczyłam się naświetlaniami w IO Gliwicach ,mój rak na chemię był odporny więc lekarz stwierdził że niema sensu mnie truć chemią ,pytasz jak możesz im pomóc ,Ty pomagasz bardzo i chwała Ci za to ,dla nas chorych na raka, dużą pomocą jest wsparcie kogoś z kim można pogadać ,czasem się pożalić opowiedzieć o lękach i obawach ,bo w tej chorobie niestety nic nie wiadomo .
Co do lekarza nie znam tam wielu mnie prowadzi pani doktor Jędruś bardzo miła i kompetentna lekarka. :x
Naświetlania prowadziła doktor Kraszkiewicz.
Jeżeli chodzi o sam IO to przyjeżdżają tam chorzy z całej Polski ,więc chyba dobrze koleżanka trafiła .

Re: Sarcoma...

PostNapisane: 2 kwi 2017, o 19:40
przez agnez40
Dziekuję Ci bardzo , kochana jestes :ymhug: :ymhug: :ymhug: . Przekazałam nazwiska, pewnie będą chcieli tam dotrzeć. Ta pani dr Jędruś przyjmuje gdzies prywatnie? Czy na pierwszą wizytę po prostu umówić sie do CO, do poradni?

Re: Sarcoma...

PostNapisane: 3 kwi 2017, o 09:00
przez eli-50
Agnez najważniejsze, że jesteś przy nich. Robisz bardzo wiele :kolobok_heart: %%- :x

Re: Sarcoma...

PostNapisane: 3 kwi 2017, o 11:04
przez maria
Agnez mnie zarejestrowali tak losowo do pani doktor ,nie znałam tam żadnego lekarza ,gdy człowiek dowiaduje się że jest tak poważnie chory ,to świat się wali ,twoja koleżanka ma szczęście że ma Ciebie naprawdę :x ,ja z początku się załamałam, gdyby nie moja siostra która mnie mobilizowała do walki ,nie wiem czy nie zrobiłabym jakiegoś głupstwa ,nie wiedziałam wtedy jeszcze że jest to forum ,dopiero po operacji synowa zalogowała mnie ,i powiem Ci szczerze dużo wsparcia dostałam od moich kochanych syrenek ,to one mnie wspierają przed każdym badaniem kontrolnym ,bo parę dni przed taką kontrolą boję się .Twoja koleżanka po prostu może w rejestracji poprosić o konkretnego lekarza ,pani doktor jest bardzo miła i ma ludzkie podejście ,wiem powiesz lekarz ma być kompetentny a nie miły ,ale pani doktor chociaż na wizytę trzeba czekać parę godz. i ma niewiele czasu dla pacjenta potrafi dodać otuchy a gdy jest żle porozmawiać tak od serca ,ja bardzo sobie to cenię i jestem zadowolona z jej leczenia ,pozdrów koleżankę i powiedz jej że nie wolno jej się poddać będzie dobrze :x
Agnez cieszę się że są takie osoby jak Ty ,które nie są obojętne na nieszczęście innych trzymaj się Maria :x :x :x

Re: Sarcoma...

PostNapisane: 3 kwi 2017, o 15:34
przez małgosiek
Agnez40 na pierwszą wizytę w IO najlepiej umówić się w poradni.Tzn jako,że będzie to 1 wizyta bedziecie w poradni pierwszorazowej Pisze to ponieważ jest to ważne,czasami się zdarza że stoimy w kolejce przy wejściu głównym a tam nas odsyłają do tej właśnie pierwszorazowej.Kolejki są duże.Tam też przeprowadzają wywiad,wszystkie dokumenty wezcie łącznie z wynikami HP..Też leczę się w Gliwicach gdybyś potrzebowała dodatkowych informacji chętnie udzielę.

Re: Sarcoma...

PostNapisane: 3 kwi 2017, o 23:56
przez olikkk
Agnez wspaniała robota :-bd
Mam nadzieję, że to tylko odleżyny :ympray:
Będę miała je w swojej pamięci :ympray:

Re: Sarcoma...

PostNapisane: 4 kwi 2017, o 09:03
przez agnez40
Witajcie :). Zaraz jadę do szpitala. Zmiana na pośladku blednie, zmniejsza się, czyli to chyba jednak odleżyna, albo reakcja alergiczna na jakis płyn, uzyty w czasie operacji... Albo efekt jakiegoś uderzenia. Znajoma bardzo zwracała po operacji, jeszcze na sali operacyjnej i opowiadała, że trzymali ją w powietrzu. Może gdzies uderzyli... Ważne, ze sie cofa, a skoro sie cofa, to chyba nie przerzut ;).
W tej chwili mamy etap zdeterminowania do dalszej walki, ale i paniczny strach przed chemią. I ciągłe pytania " po co ta chemia, skoro juz tego raka mi wycięli?" ; " a czy to będzie bolało?"; " a jak to podaja?", " a ile czasu to będzie trwało?"; " a czy nie będę musiała leżeć w szpitalu?"... "DAM RADĘ, MUSZĘ" i za chwilę panika w oczach, lęk i najchętniej by uciekła ... Chyba normalny etap, ale az żal patrzeć na tę szamotanine...
Ona niewiele wie i wypiera wszystko. Dla niej to był po prostu rak ( nie wie, ze złośliwy) i tyle. Wycięli jak wrzoda na brodzie i teraz ma być dobrze.

Re: Sarcoma...

PostNapisane: 4 kwi 2017, o 09:20
przez agnez40
No niestety, właśnie dostałam wiadomosc. "Odlezyna" wygląda dzis gorzej niż wczoraj, lekarz kazał córce natychmiast przyjechać i wykupić receptę. Zmienił lek. Obawia sie, ze to jednak cos niepokojącego sie dzieje... Boze, trzymajcie kciuki, żeby to dało sie wyleczyć, żeby nie był to.... piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii :(