Strona 1 z 2

Taka moja własna terapia

PostNapisane: 26 mar 2017, o 10:05
przez Jeleniowa
Witam wszystkich tutaj :) A raczej powinnam powiedzieć witam wszystkie :)
Wracając do poważnych tematów :) W styczniu wykryto u mnie raka endometrium g2. Totalna załamka i w ogóle myśle samobójcze. Niestety miała tego pecha, że trafiłam na nieczułych lekarzy, którzy nie umieli mi tego przekazać. Poszłam sama do lekarki, która od razu rak brak dzieci wycięcie macicy. Lekarz na pytanie "panie doktorze z mężem jesteśmy pół roku po ślubie, nie mamy dzieci, czy nie da się nic zrobić" - "nie, po co"
Tragedia.
Potem przyszła akceptacja, ale czy taka prawdziwa czy wymuszona nie wiem do tej pory. 4 kwietnia mam operacje wycięcia macicy. Tłumaczę sobie, że będę żyć. Że jest adopcja. Ale nie rozumiem, dlaczego ja... Podobno ten typ raka w moim wieku jest rzadki. Bardzo rzadki i czemu akurat na mnie. Ale wtedy mam w głowie wszystkei dzieciątka, które są krzywdzone na świecie, którymi mozemy się zająć..
Musi być dobrze prawda? Nie lubie chodzić do pschologów. Takie płakanie do faceta lub kobiety, która nie ma pojęcia co mam w głowie.. Tutaj przynajmnie mogę spotkać bratnie dusze :)

Odezwijcie się. Wy wiecie co czuje ;)

Re: Taka moja własna terapia

PostNapisane: 26 mar 2017, o 10:21
przez olikkk
Witam Cię młoda Kobietko :ymhug:
Bardzo mi przykro, że już w tak młodym wieku musisz się zmierzyć z tak trudnym wyzwaniem =((
Z drugiej strony jestem pełna podziwu, że dałaś radę opanować emocje i zaczęłaś trzeźwo patrzeć w przyszłość :-bd
Wiem, że pytanie DLACZEGO ??? zawsze siedzi w głowie, ale odpowiedź może przyjść za jakiś czas i może być zaskakująca ;)
Są między nami Syrenki, które tak właśnie podeszły do faktu, że nie zostaną biologiczną mamą i podjęły adopcje maleństwa, którym zabrakło rodziców, co wcale nie umniejszyło ich radości z macierzyństwa :x
Tego i Tobie życzę z całego serca :kolobok_give_heart2:
A na dzień dzisiejszy życzę Ci szczęśliwego przejścia przez operację i dalsze leczenie :x
W naszym towarzystwie ogarniesz wszystko i szybko o wszystkim zapomnisz ;)
Mocno Cię przytulam :ymhug: i witam wśród nas :ymhug: :-*

Re: Taka moja własna terapia

PostNapisane: 26 mar 2017, o 10:59
przez maria53
Witaj Jeleniowa ..kochana ...wiem co to znaczy pzreszłąm to samo i taki sam ..g2....zyje ...bez zadnego leczenia operacja i kontrole co 3-m teraz co pol roku ,,dasz rade ..wiadomo mlodziutka ..jestes...w wieku mojej corki,,,,coz choroba nie wybiera wieku ,,sa tu kochane ..miłe kobietki ..na wszystko zaradza..popzdrawiam Cie serdecznie ..bedzie dobzre ...sciskam .. :ymhug:

Re: Taka moja własna terapia

PostNapisane: 26 mar 2017, o 12:16
przez maria
Witaj kochana pytasz Dlaczego? ,to pytanie zadawałam sobie po kilkanaście razy dziennie, mam raka trzonu g3 a raczej miałam ,jesteś jeszcze młodziutka w wieku mojej synowej, i wiem że świat się wali w takiej sytuacji ,piszesz że już powoli zaakceptowałaś sytuację ,ale pytanie Dlaczego czasem wraca ,tak przynajmniej mam ja ,będzie dobrze zobaczysz :x po leczeniu bardziej uwierzysz że nie jest tak żle , :x
Z tego co piszesz jesteś młoda ale bardzo mądra chodzi mi o adopcję wcale nie trzeba urodzić by poczuć się mamą ,i bardzo Ci życzę byś doświadczyła wiele szczęścia ,co do lekarzy niestety nie mam słów i wolę się nie wypowiadać :-o trzymaj się i pisz jak będziesz coś chciała wiedzieć ,jest tu sporo syrenek onkologicznych ,i masz rację nie potrzebna kozetka u psychologa ,zaglądaj do syrenkowa terapię masz za darmo ,pomożemy i przytulimy jak mówi nasza kochana szefowa OLIK :x :x

Re: Taka moja własna terapia

PostNapisane: 26 mar 2017, o 20:51
przez Lena
Witaj Jeleniowa :ymhug: Nie jesteś sama, będziemy trzymały kciuki abyś pomyślnie przeszła operację, leczenie i powrót do zdrowia. %%- %%- %%- %%- %%-
Ściskam serdecznie :ymhug:

Re: Taka moja własna terapia

PostNapisane: 27 mar 2017, o 10:11
przez eli-50
Witaj Jeleniewa :-* :ymhug:
Bardzo mi przykro, że musisz zmierzyć się z takimi problemami :( . Tego typu sytuacje się jednak zdarzają niestety. Nie da się odpowiedzieć na pytanie ...dlaczego. Ale najważniejsze jest, aby podjąć walkę z chorobą %%- . A po wyleczeniu pomyśleć o uszczęśliwieniu jakieś biednej istotki ;). To najlepsza droga dla młodej, lecz doświadczonej przez los osóbki, takiej jak Ty. Bardzo Ci tego życzę i proszę skup swoje wszystkie siły na pokonanie choroby. Bądź z nami. Będziemy trzymać za Ciebie kciuki i nie tylko ;). POWODZENIA kochanie %%-
Pozdrawiam cieplutko i mocno ściskam :x

Re: Taka moja własna terapia

PostNapisane: 27 mar 2017, o 22:20
przez Gaga62
Witam Cię Jeleniowa i ja :ymhug: . Dobrze ze tu jesteś,kochane syrenki i olikkk %%- %%- przeprowadza cię ^ za raczkę^ przez cała drogę do wyleczenia.Są naprawdę wspaniałe, a Ty jesteś mądra.Dasz radę ! :) Więc teraz skoncentruj się razem z mężem na waszej miłości, ,przyjaźni , razem planujcie co będzie po,..gdzie pojedziecie..co zrobicie...gdy będzie już ten czas.Patrzcie w przyszłość z wiara i uśmiechem. Będzie dobrze ! @};- @};- @};- Pozdrawiam !

Re: Taka moja własna terapia

PostNapisane: 31 mar 2017, o 15:01
przez Magda_gdansk
Cześć Jeleniowa :) Trzymam za Ciebie kciuki - wymądrzać się nie będę w temacie walki z trudną chorobą, bo - odpukać - takich doświadczeń na szczęście nie mam ale przesyłam coś, co znalazłam na stronie www.onkorejs.pl Pozdrawiam Cię serdecznie :)
9 SPOSOBÓW NA STRES W CHOROBIE
1. Kontrola myśli – świadomie próbuj nimi sterować. To, co nazywamy odganianiem złych myśli, jest możliwe.

2. Unikanie myślenia wszystko albo nic. Takiej możliwości nigdy nie ma, także w chorobie nowotworowej. Wszystko oznacza powrót do przeszłości, a to niemożliwe ani dla zdrowego, ani chorego człowieka. Nic w ogóle nie jest pomysłem na życie. Lepsze będzie myślenie: Mam swoja własną drogę nierównego – raz szybszego, raz wolniejszego – zdrowienia.

3. Dzielenie drogi leczenia na małe odcinki i przechodzenie od jednego do drugiego. Czasem będzie to czas od chemioterapii do chemioterapii. Od miesiąca w lepszej kondycji do kolejnego.

4. Koncentrowanie się na tym, co jest ważne i możliwe do wykonania – metoda małych kroków.

5. Spacer – w takim wymiarze, w jakim jest możliwy. Jeśli nie są możliwe dawne, długie wyprawy, niech teraz cieszą krótsze spacery. Świat w pobliżu domu też jest bardzo ciekawy.

6. Relaks, np. słuchanie muzyki – wszystko to, co sprawia przyjemność i na co pozwala choroba.

7. Rozmowy z bliskimi lub z osobą, której możesz opowiedzieć o swoich obawach i niepokojach. Głośno sformułowany lęk traci na sile. Poza tym rozmówca zawsze nas zaskoczy swoją opinia.

8. Oglądanie komedii. Nawet jeśli to nie był ulubiony gatunek filmowy, teraz okaże się pełen wdzięku. Przez dwie godziny myśli popłyną innym torem.

9. Wszystkie inne metody, które wpływają korzystnie na psychiczny i fizyczny stan chorego."

Re: Taka moja własna terapia

PostNapisane: 3 kwi 2017, o 11:00
przez Jeleniowa
Kochane! To już jutro... Makabrycznie się stresuje (: Ale jednocześnie zabrzmi to co najmniej jak wypowiedź chorego na głowię człowieka :D Nie mogę się doczekać, bo wmówiłam sobie, że ta operacja to będzie dla mnie już taki ostatni "nowy" początek...
Trzymajcie kciuki!

Re: Taka moja własna terapia

PostNapisane: 3 kwi 2017, o 11:07
przez maria
Jeleniowa będzie dobrze trzymaj się :x :x :x

Re: Taka moja własna terapia

PostNapisane: 3 kwi 2017, o 11:48
przez eli-50
Jeleniowa będę zaciskać kciuki :x . POWODZENIA :ymhug: %%- %%- %%-

Re: Taka moja własna terapia

PostNapisane: 3 kwi 2017, o 15:23
przez małgosiek
Jeleniowa trzymam mocno %%- %%- %%-

Re: Taka moja własna terapia

PostNapisane: 3 kwi 2017, o 23:52
przez olikkk
Jeleniowa wpadłam na ostatni moment :kolobok_girl_witch: i mam nadzieję, że się nie spóźniłam ;)
I ja trzymam kciuki :-bd
Potwierdzam, że jest to nowy początek :kolobok_yes: ( u mnie tak właśnie było L-) i dlatego powstało to forum :ymsmug: ) ale zapewniam, że dla Ciebie nie będzie ostatni nowy początek :D
Powodzenia :-* wspaniała, dzielna młodza Kobietko :kolobok_girl_in_love:

Re: Taka moja własna terapia

PostNapisane: 4 kwi 2017, o 20:14
przez Jeleniowa
Operacja jednak jutro o7.30.dziewczyny ktore mialy laparoskopowo usuniete wszystko - jak to jest po operacji w tym dnii? Boli? Krwawi?

Re: Taka moja własna terapia

PostNapisane: 5 kwi 2017, o 12:03
przez eli-50
Jeleniowa trzymaj się mocno kochanie %%- %%- %%- . Na ból są środki przeciwbólowe. Rana będzie początkowo zabezpieczona i nic nie powinno krwawić ( tak przynajmniej jest przy cięciu tradycyjnym powłok brzusznych). Po operacji laparoskopowej szybciej dojdziesz do siebie :x

Re: Taka moja własna terapia

PostNapisane: 5 kwi 2017, o 22:25
przez olikkk
Jeleniowa to dobra wiadomość :-bd
Najkorzystniejsza forma operacji i najszybciej wraca się do pełnej sprawności ;;)
Trochę o tej operacji możesz poczytać w tym wątku https://syrenki.net/viewtopic.php?f=4&t=28 :)
Jeśli dobrze pamiętam, to trochę mogą podokuczać po takiej operacji gazy, które są wpuszczane do środka i trzeba czasu, żeby się usunęły ;)
Ponoć do przeżycie , więc będzie dobrze :-bd
Powodzenia :-*

Re: Taka moja własna terapia

PostNapisane: 12 kwi 2017, o 09:33
przez olikkk
Jeleniowa minął tydzień od Twojej operacji , czy już jesteś w domu ?
Daj znać proszę co u Ciebie i jak się czujesz :x
Pozdrawiam Cię cieplutko :-*

Re: Taka moja własna terapia

PostNapisane: 20 maja 2017, o 11:18
przez Jeleniowa
Długo się nie odzywałam. Ale wiecie jakie są moje przemyślenia? Jesteśmy same. Jesteśmy w tym wszystkim same! Nikt nie wie co się dzieje w naszych głowach, a nasze głowy nie potrafią tego tak na sto procent przekazać, żeby ktokolwiek nas zrozumiał. Ja przynajmniej siebie sama nie rozumiem! Miałam tyle osób, które były przy mnie i teraz się wykruszają. Bo nikt nie chce rozmawiać z rakową, nikt nie chce bo się boją, że zacznę od razu o tym rozmawiać. No i zaczęłabym. Wiecie, najgorsze to jest być nijakim. Fajnym okej, niefajnym okej. Ale tym pośrodku nikt nie chce być. Jest milion takich ludzi, takich nijakich, którzy mijają nas na ulicy. Czy zapamiętałyście chociaż 10 osób, które minęłyście wczoraj? Obie ręce na stół do ucięcia, że nie! I ja tego swojego raka traktowałam jako taki wyznacznik, że nie jeteś nijaka! COŚ CIĘ WYRÓŻNIA! I mi głupio, że to robiłam.
Ale wiecie... mam żałobę. Kurde (nie wiem czy tu można przeklinać), ta baba sajkolożka miała rację. Jak mnie j...o to mnie j...o :D Straciłam coś czego nigdy już nie odzyskam. I nikt mi nie powie, że będzie dobrze bo k...a nikt tego nie wie. Nie wie! NIE WIE! N I E W I E!! Więc przestańcie mówić, że będzie dobrze. Bo może być źle. Oczywiście może być zajebiście, ale może być też zajebiście źle. I nigdy nikomu nie wmawiajcie, że coś będzie jak będzie! Mnie to rozwala na łopatki i od razu wpisuję na czarną listę! Wierz sobie, że będzie dobrze i niech tak będzie. Ja na razie jestem na etapie, że wiem że będzie do dupy. Czy to przejdzie nie wiem. Straciłam każde możliwe dziecko, które mogło ze mnie powstać. W tym momencie czuję się, jakby ktoś nie wyciął, nie wyrwał. JAKBY KTOŚ PO PROSTU WIELKIMI SZPONAMI WYGRYZŁ, Z.........Ł MI CZĘŚĆ MNIE. Czuję dziurę, której boję się, że nigdy niczym nie będę w stanie jej zakryć. Nigdy! Niczym! Bo się k...a po prostu nie da. Mam żal. Ogromny k...a! Większy niż ziemia i najbliższa galaktyka. Mam taki właśnie żal. Do każdego. Do mojego męża - że wcześniej mnie nie zapłodnił, że w ogóle jest, bo jak on jest to mnie boli, że go zawiodłam najbardziej na świecie. Mam żal do moich rodziców, że taką mnie zrobili. Mam żal do moich dziadków, że zmarli na raka. Mam żal do wszystkich kobiet w mojej rodzinie, że urodziły przede mną, że są zdrowe. Że jak nawet nie daj Boże zachorują, mają dla kogo żyć. Dla kogo ja mam k...a żyć? Po co? Wszystko co robiłam wcześniej to robiłam dla tej małej istotki, która miała ze mnie wyjść. Żeby ona była ze mnie dumna. A teraz dupa. Wiem adopcja. ble ble ble... .k...a mać! Znowu wyjdę na kogoś (jak to mój mąż pięknie określił "nie kręci się wokół ciebie wszystko) kto jest pępkiem świata. Ale c..j! Od małego byłam w całej rodzinie tą, której się wszystkiego zabraniało bo zawsze była chora. A tu padaczka, a tu wysypki, a tu tarczyca, a tu rak tarczycy, a tu trzeba do szpitala, a tu anemia. c..j mnie strzelał przez całe może życie. Na początku to było fajne. Jako dziecko się jeździło po szpitalach to było takie ekscytujące, zwłaszcza jak się z mojej pipidówy wyjeżdżało. Wszystkiego mi nie było wolno. Przez tarczyce strasznie się pociłam i to spowodowało, że mój zapaszek zniechęcał nawet do tego żeby ktoś chcial mnie odwiedzać... Taki sobie wyrobiłam odruch, że na wszystko foch. Foch i już. Ja to chce i koniec. jestem obrażalska to fakt. Ale wczoraj mnie upodło. Wczoraj z mężem bylismy na koncertach juwenaliowych. I mnie j...o. Poczułam, że nie powinnam tu być. Jak mogłam się bawić jak moje dziecko ... jak mojego dziecka w ogóle k...a nie ma. k...a boję się o moje małżeństwo. Kocham mojego męża. Ale nie wiem czy go lubię. Wiem, że on nienawidzi mnie. Mam do niego ogromne pretensje. Że nie przeżywa tego w taki sam sposób jak ja. Że wmawia mi czego ja potrzebuje, że on wie co mi pomoże. On mi k...a nie jest w stanie pomóc. Nikt mi nie jest w stanie pomóc. Ja nie wiem czy ja tej pomocy chce. Poczułam się tak, że on ma rację, ale że k...a no nie. Najgorsze jest to jak najbliższa Ci na świecie osoba mówi to co jest najgorsze w Tobie. Co jest ze mną nie tak.... Ciągle się nad tym zastanawiam. Odkąd Cię znam wszędzie gdzie idziemy, zawsze coś jest nie tak... To fakt, ale niech spojrzy też na to z mojej strony. Może rzeczywiście ktoś kiedy przegiął pałę. Ja czuję, że ja muszę trochę uciec. Od wszystkiego. Od mojego męża od rodziny od domu. OD k...a WSZYSTKIEGO. Wziąć głęboki oddech i obudzić się gdzie indziej, chociaż na chwilę. Wrócić tutaj, bo za długo to budowałam. Ale mam k...a już dość.
Wiecie.... jak się nie ma potrzeby życia. To już jest k...a źle.

No to tyle u mnie.

Wolałyście jak nie pisałam co :D

Pozdrawiam
Jeleniowa

Re: Taka moja własna terapia

PostNapisane: 20 maja 2017, o 16:45
przez olikkk
Jeleniowa napisał(a):Kurde (nie wiem czy tu można przeklinać),


Zdecydowanie nie , więc zadziałała cenzura ;)

Jeleniowa po lekturze Twojego postu wiem jedno na 100% że dopadła Cię gigantyczna depresja =((
Nie będę Cię pocieszać słowami, których nie chcesz słyszeć i nie powiem, że wiem co czujesz bo, nie wiem =((
Ale jestem pewna , że potrzebujesz szczególnej pomocy psychologa, ale już w pierwszym poście napisałaś, że nie masz ochoty na taką pomoc ....
Może nasze Syrenki które doświadczyły depresji będą dla Ciebie lepszym wsparciem =((
Ja mogę Ci obiecać tylko i aż modlitwę i ufać, że kiedyś przyniesie owoce, czego Ci z całego serca życzę :kolobok_heart:

Re: Taka moja własna terapia

PostNapisane: 21 maja 2017, o 08:34
przez antonina_j
Jeleniowa, wszystkie dzieciaczki do adopcji poogladałas i zadne sie nie nadaje czy jak?
czy to musi byc biologicznie własne, bo nie wiem?
a jak cie trzasneła depresja to poczytaj o lekach i terapiach na naszym forum www.depresja.ws
działać działac
nie dac sie przez nią wciagnac