W zeszłym tyg.byłam w Olsztynie na pierwszej wizycie u pani onkolog.Na mój widok zdziwiła się ,co ja tu robię taka młoda....poprzeglądała dokumenty i mówi:"aaaa to pani jest tym dziwolągiem oddziałowym.Nie wiem czy lekarze mówili,ale cały personel dziwił się bardzo,bo typ nowotworu,który zaatakował dotyka jedynie kobiety ok.60 roku życia i otyłe.Jest pani drugą pacjentką w statystykach,która nie spełnia ani jednego ani drugiego"
Zbadała mnie i stwierdziła,że tak naprawdę ,to chyba zamknie kartę DILO,bo stadium,w którym był ten rak praktycznie żadnych przerzutów nie daje.Jednak dla ciekawości dała skierowanie na Tk i marker Ca 125,kazała umówić się na wizytę do swojego ginekologa(umówiłam się na ten piątek),a w czerwcu jadę na te badania.Następna wizyta w lipcu i jeśli wyniki będą ok,to chyba się pożegnamy.Najpierw bardzo mocno się ucieszyłam,a potem....uświadomiłam sobie,że tak naprawdę lęk mnie nie opuści,raz będzie mniejszy ,raz większy ,ale będzie
bo skoro pojawił się u mnie nowotwór,który nie powinien zawitać,to i przerzut może zaistnieć.Nie ma reguły.Mąż powiedział ,że on też nie umie się cieszyć tak na maxa.Chciałabym jedynie żebyśmy sobie umieli poradzić z tymi lękami.
Pytałam lekarkę o długość zwolnienia lekarskiego.Powiedziała ,że zależy to od organizmu i od rodzaju pracy; w moim przypadku na dzień dzisiejszy nie widzi konieczności 6 miesięcznej przerwy.Podumałam troszkę i doszłam do wniosku,że jakby było w porządku ,to chciałabym być na zwolnieniu do połowy sierpnia,potem urlop i od września do pracy.Jestem już po rozmowie na ten temat z kierowniczką.Moje poszpitalne zwolnienie mam do 20 maja.Od kogo mam prosić kolejne? Od mojej pani ginekolog w piątek czy od lekarza rodzinnego ? I co z wypłatą ? Bo chyba jakieś pieniądze tylko z ZUS-u teraz będą-orientujecie się jak to wygląda?
Kochane moje,odpiszcie mi proszę