Forum nie zastępuje lekarza. Nie traktuj rad jako diagnozy.
Joanna80 napisał(a):A jaki skan zleciła ginekolog? I czy Twoja mama ma inne objawy poza krwawieniem, na przykład chudnięcie czy osłabienie?
Czy to jest prywatna przychodnia, gdzie robi się też te skany? Bo może o to chodzi - żebyście zapłaciły też za drogie skany?
ASAJ75 napisał(a):Anno, tak to ważne w dalszym leczeniu, by sprawdzić czy są ewentualne przerzuty. Jeśli gruczolak jest tylko miejscowo, jest szansa, źe każą obserwować albo usuną operacyjnie, albo dadzą samą radioterapię i będzie po kłopocie. W przypadku ewentualnych przerzutów leczenie ( w szczególności operacje muszą być rozleglejsze), musiałoby być intensywniejsze. Ale… nie zakładajcie od razu najgorszego. To normalna procedura, moim zdaniem pani dr postępuje wzorcowo, chce rozpatrzyć wszelkie opcje.
AnnaT napisał(a):Joanna80 napisał(a):A jaki skan zleciła ginekolog? I czy Twoja mama ma inne objawy poza krwawieniem, na przykład chudnięcie czy osłabienie?
Czy to jest prywatna przychodnia, gdzie robi się też te skany? Bo może o to chodzi - żebyście zapłaciły też za drogie skany?
Hej,
poza dwoma dniami lekkiego krwawienia w styczniu nic się nie dzieje. Przy krwawieniu był lekki ból podbrzusza. Mama nie schudła ani nie jest osłabiona.
Lekarka stwierdziła, że musi zlecić skan, bo musi wiedzieć jaki rodzaj operacji lub naświetlań będzie potrzebny. Przedstawiła to jako niezbędny warunek
przy ocenie co robić dalej.
Zleciła skan miednicy, brzucha i klatki piersiowej.
To miejsce państwowe, tam skanów nie robią, ale mają umowę z prywatną kliniką, gdzie na NFZ robią skany.
Pozdrawiam,
ASAJ75 napisał(a):Jeśli gruczolak jest tylko miejscowo, jest szansa, źe każą obserwować albo usuną operacyjnie, albo dadzą samą radioterapię i będzie po kłopocie.
ASAJ75 napisał(a):Anno, tak to ważne w dalszym leczeniu, by sprawdzić czy są ewentualne przerzuty. Jeśli gruczolak jest tylko miejscowo, jest szansa, źe każą obserwować albo usuną operacyjnie, albo dadzą samą radioterapię i będzie po kłopocie. W przypadku ewentualnych przerzutów leczenie ( w szczególności operacje muszą być rozleglejsze), musiałoby być intensywniejsze. Ale… nie zakładajcie od razu najgorszego. To normalna procedura, moim zdaniem pani dr postępuje wzorcowo, chce rozpatrzyć wszelkie opcje.
Joanna80 napisał(a):AnnaT napisał(a):Joanna80 napisał(a):A jaki skan zleciła ginekolog? I czy Twoja mama ma inne objawy poza krwawieniem, na przykład chudnięcie czy osłabienie?
Czy to jest prywatna przychodnia, gdzie robi się też te skany? Bo może o to chodzi - żebyście zapłaciły też za drogie skany?
Hej,
poza dwoma dniami lekkiego krwawienia w styczniu nic się nie dzieje. Przy krwawieniu był lekki ból podbrzusza. Mama nie schudła ani nie jest osłabiona.
Lekarka stwierdziła, że musi zlecić skan, bo musi wiedzieć jaki rodzaj operacji lub naświetlań będzie potrzebny. Przedstawiła to jako niezbędny warunek
przy ocenie co robić dalej.
Zleciła skan miednicy, brzucha i klatki piersiowej.
To miejsce państwowe, tam skanów nie robią, ale mają umowę z prywatną kliniką, gdzie na NFZ robią skany.
Pozdrawiam,
Dobrze, że skany są na NFZ, bo są bardzo drogie. Ja miałam krwawienia przez kilka lat, a mimo to nie miałam żadnych przerzutów. Przy gruczolakoraku trzonu macicy rokowania są zwykle bardzo dobre. Uważam, że lekarka nie powinna Was w ten sposób straszyć, mogła powiedzieć, że potrzebny jest skan, bez opowiadania o przerzutach.
eli-50 napisał(a):Witaj Anna T
Asaj kochana, realista realistą, ale powinien być też empatyczny. Roztaczanie złych wizji nie działa dobrze na psychikę. A psychika może wiele. Nie lepiej iść w przeciwnym kierunku i roztoczyć wizje szybkiego rozprawienia się z chorobą...?
Arabella73 napisał(a):Anno powiem Ci, że znam to ze swojego doświadczenia kochana. Rok temu mama dowiedziała się o raku i w piątek kończy leczenie uzupełniające. Ciągnie się to rok Wiem, co przeżywacie kobietki ,ale uspokój mamę ,bo wszystko będzie dobrze Moja mama przeszła wszystko ,co możliwe tzn operację, brachy ,radio i chemio terapię . Zniosła dzielnie wszystko bez większych niespodzianek ,a jest starsza od twojej mamusi i też bardzo się bała Prześledź mój wątek to dowiesz się wszystkiego
Głowa do góry będzie wszystko dobrze ,a gad paskudny zostanie pokonany . Pozdrawiam serdecznie Was obie
ASAJ75 napisał(a):No fakt, można pewnie było mniej szorstko i mniej „strasząco”, ale… Co się stało to się nie odstanie. Postarajcie się nie stresować i potraktować ten czas oczekiwania na badanie i leczenie jak trening, moment na zbieranie sił przed trochę gorszym czasem, żeby potem już było pięknie i zdrowo! Bo będzie! Wierzcie w to mocno i tak się stanie!!! Może jeszcze gdzieś pojedźcie, sprawcie sobie jakieś niespodzianki, żeby potem do czego wracać i za czym tęsknić i planować po powrocie do zdrowia. Wszystko jest po coś!
AnnaT napisał(a):
Dokładnie, sporo poczytałam w Internecie (również bardzo dużo na zagranicznych stronach) i nie wywnioskowałam z tego, aby przypadek Mamy podchodził pod przerzuty...
Dokładnie jest tak jak napisałaś, można powiedzieć: "proszę się nie martwić, to standardowa procedura", coś w tym stylu. Jak ktoś od kilku dni wie, że
ma raka, to wystarczająco się boi nie trzeba jeszcze go dołować.
Byle teraz przetrwać dwa tygodnie czekania i zapomnieć o wizji zaatakowanego pęcherza, jelit, nerek, etc. i lęku, że może nie być operacji.
Dzięki za linki, wszystkie przeczytane
AnnaT napisał(a):Arabello, bardzo dziękuję za ciepłe słowa Tak, czytałam historię Twojej Mamy. Powiem Ci, że też mega przejmuję się Mamą co odbija się i na moim zdrowiu trochę.
Super, że u Twojej Mamy już po leczeniu i że czuje się dobrze
Mam nadzieję, że u Twojego Taty też wszystko się ułoży niedługo
Pozdrawiam ciepło
Joanna80 napisał(a):AnnaT napisał(a):
Dokładnie, sporo poczytałam w Internecie (również bardzo dużo na zagranicznych stronach) i nie wywnioskowałam z tego, aby przypadek Mamy podchodził pod przerzuty...
Dokładnie jest tak jak napisałaś, można powiedzieć: "proszę się nie martwić, to standardowa procedura", coś w tym stylu. Jak ktoś od kilku dni wie, że
ma raka, to wystarczająco się boi nie trzeba jeszcze go dołować.
Byle teraz przetrwać dwa tygodnie czekania i zapomnieć o wizji zaatakowanego pęcherza, jelit, nerek, etc. i lęku, że może nie być operacji.
Dzięki za linki, wszystkie przeczytane
Cieszę się, że linki się przydały, i zgadzam się z Tobą, że nie powinno się tak straszyć pacjentów i że lekarce, niestety, zabrakło empatii i wyczucia!
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 18 gości