Witam kochane syrenki. Mijają kolejne dni od operacji , dzisiaj 12 dzień. Moje samopoczucie trochę lepsze, jelita ciut opanowane, ale jeszcze brzuszek ciągnie, kłuje, szczypie i takie tam inne formy sprzeciwu uskutecznia. Trochę mam zaczerwienioną z jednej strony bliznę, ale myślę że z upływem czasu sie wygoi, bo nie chciałabym wracać do szpitala z powodu blizny. Snuję się po domu nieustannie, już mam dość, przecież siedziałam w domu 3 tyg. przed operacją, ale muszę wytrzymać bo nie dałabym rady wyjść jeszcze chociaż na krótki spacer. Jednak ta moja infekcja wyniszczyła mój organizm, jestem słaba i jakaś taka jak nie ja. Nawet się przedwczoraj popłakałam, że nie mogę funkcjonować tak jak dawniej. Mąż strasznie się martwi, stara się skakać wokół mnie, ale widzę, że jego też mój stan dołuje. Myślał, że po operacji pojedziemy na działeczkę, a tu niestety nic z tego, raz że droga (56km) to jeszcze dla mnie za długo w aucie, a dwa jak się poruszać po działce bez bielizny, a w domu chodzę z goła "panią" żeby rana oddychała, jakoś majtki mnie uwierają.
Co u was kochane słychać, czy ewelka już szykuje się do operacji? będę trzymać za nią kciuki i wspierać całym sercem, tak jak wy wspierałyście mnie.