przez michalinda » 10 kwi 2015, o 20:41
Było z kłopotami, od których jestem chyba specjalistką. Zaczęło się od tego, że 28 marca teoretycznie powinnam dostać okres, którego oczywiście nie dostałam do dnia operacji, więc jeszcze w szpitalu sprawdzali, czy nie jestem w ciąży. Ja do szpitala miałam się zgłosić we wtorek po świętach, a w drugi dzień świąt coś mi się stało z dolnym odcinkiem kręgosłupa i wieczorem mąż wiózł mnie 60 km do kręglarza, który masował, nastawiał, ale nie pomogło to za wiele, więc do szpitala poszłam z mega bólem pleców. Przyjęto mnie na oddział, później badanie internistyczne, ginekologiczne i rozmowa z anastezjologiem. Następnie wenflon, badania krwi, irygacja pochwy jodyną i ewentualnie podgolenie (ja zrobiłam w domu) a potem pod prysznic i szorowanie się płynem odkażającym no i w końcu tabletka na sen i do łóżka (tabletka, jeśli pacjentka wyrazi zgodę). Do 22.00 trzeba było wypić 3 litry wody. Rano znowu irygacja i szorowanko płynem a po 2 godz. na salę operacyjną no i wiadomo 3 godz. w moim przypadku snu. O 12.30 przywieziono mnie na salę pooperacyjną na której leżałam podłączona do aparatury i środków przeciwbólowych do rana. Na tej sali przeżyłam chwile grozy, bo nie mogłam otworzyć oczu, wszystko słyszałam, ale niczego nie widziałam i lekarze nie mieli pomysłu, co ze mną zrobić, chyba też byli wystraszeni. Oczy otworzyłam dopiero ok. 2 w nocy i to też na chwilę, ale rano już wszystko wróciło do normy. Operację wykonano laparaskopowo -4 dziurki (ze względu na moją słoninę). Wycięto macicę i jajowody, pozostawiono jajniki, na których, co mnie zszokowało nie było w momencie obserwacji żadnej torbieli, choć mój operator powiedział, że trzeba jajniki stale kontrolować, bo są podatne na cysty. Dzisiaj już bez środków przeciwbólowych, za 10 dni zdjęcie szwów, wyniki hist. Wiadomo, brzuch jeszcze pobolewa i mam wzdęcia, w dodatku jakiś diabeł mnie podkusił i zjadłam z 10 rzodkiewek i tyle samo truskawek.Po znieczulaniu trochę mdliło i wymiotowałam.