Wieści z frontu.
Jestem na oddziale, po pobraniu krwi i ekg. Przede mną rozmowa z anastezjologiem i ... lewatywa.
Z pobraniem krwi nie było łatwo. Mam 4 wkłucia. I ostatecznie wenflon w prawej dłoni. Lewa się już nie nadawała. Wenflon mam różowy, a nie zielony, bo zielony (do mięśniaków) nie chciał wejść i się łamał.
Pielęgniarki mają mnie już dość, bo o wszystko się pytam
Generalnie jak na razie atmosfera życzliwa. Tyljo współpacjentka małomówna. Ale szanuję to. Każdy na swój sposób radzi sobie ze stresem.