Witaj Malkaziu, teraz mogę już normalnie pisać, wtedy jechaliśmy samochodem i z ledwością udało mi się te kilka słów drapnąć. Nie umiem z telefonu pisać.
Ja też jestem przed operacją, gorzej, ja nawet nie wiem czy będę miała i kiedy, w ogóle co mnie czeka i nikt tego nie wie, albo nie chce wiedzieć. A szczerze mówiąc chciałabym już to mieć za sobą tzn. jeżeli ciąć to ciąć, a jeżeli nie, to nie. I już, prosta sprawa.
Nie martw się, wierz mi, że strach ma tylko wielkie oczy. Mam koleżankę, z którą pracuję, i tej dziewczyny dopiero nie rozumiem. Ma torbiel na jajniku wielkości renklody, czuje ją pod palcami (jest szczupła). Ma kawałek jednego jajnika, kawałek drugiego, zaawansowaną endometriozę, chorobę hachimoto, problemy z tarczycą - i co? I nic. Nic nie robi, po prostu NIC - powiedziała że nie da sobie nic wyciąć i już, kiedyś podobno nawet zwiała prawie ze stołu. A lekarze są zgodni - do czasu, siedzi na tykającej bombie zegarowej, na bombie z odbezpieczonym zapalnikiem. Ale to nic - ona sobie nie da wyciąć i tyle. Ma 42 lata, jedno dziecko i pewnie więcej nie będzie miała bo nawet gdyby chciała to w tym stanie nie donosi ciąży. Ale wyciąć sobie nie da. I co? uważasz, że tak lepiej? udawać że nic się nie dzieje? Ty jesteś na etapie leczenia - wytną, zagoi się i będziesz żyła długo i szczęśliwie. A stres - pewnie że jest stres, kto się nie boi ten jest głupi albo bez wyobraźni. Przepraszam, że tak mówię ale tak myślę, tak myślę o tej mojej koleżance bo ona wie lepiej, bo ktoś jej powiedział, bo wyczytała, że...
Trzeba zrobić co się da, żeby chronić swoje życie i zdrowie. A wyników też się nie bój, nawet jak wyjdę nie takie jak trzeba to są dalsze sposoby i metody leczenia. I wszystko będzie dobrze. A dziewczyny tutaj tylko Ci to potwierdzą - grzechem jest się nie leczyć, a reszta.... no cóż, nie na wszystko mamy wpływ, ale Ponoć NADZIEJA umiera ostatnia.
Trzymaj się, będzie dobrze, ja we czwartek mam łyżeczkowanie i też będę w zawieszeniu przez 2-3 tygodnie co oni tam znajdą.
Sciskam Cię bardzo mocno