Kama napisał(a):Katko a jak miałaś zdiagnozowana endometriozę. Chodzi mi o rodzaj badań obrazowych czy z krwi . Mój aktualny lekarz bardzo mnie zaskoczył mówiąc że tak do końca to u mnie nie wiadomo czy mam mięśniaka czy też ognisko endometriozy/guz w ścianie macicy.
Przepraszam, że nie odpisywałam..
Moja droga Kamo, diagnostyka... hmmm
może zacznę od tego, że odkąd miesiączkuję czyli już 25 boli, bardzo boli... i nieregularnie 24-28 dni
wbrew " starym powiedzeniom" po dziecku nie przeszło , poród naturalny, bóle krzyżowe, syn 4050g , pęknięta szyjka ...
ta szyjka potem bardzo mi dokładała, lekarz do którego chodziłam w tamtym czasie tłumaczył, że tkanka bliznowata wolniej się rozkurcza przez to dodatkowo boli..., średnio 1-2 dni byłam chodzącą tabletką przeciwbólową, ale cały okres trwał 3,4 dni więc dało się przeżyć..
miałam epizody antykoncepcji hormonalnej, ale nie było lepiej, też bolało...
stopniowo zaczęły się u mnie problemy gastryczne.. bardzo stopniowo, niezauważalnie... że można sobie było to jakoś wytłumaczyć
dawniej, codziennie rano wizyta w toalecie (w wiadomym celu) bez problemów, zawsze z efektem
potem stopniowo zaczęło się to zmieniać, zwalałam na złą dietę, stres, małą podaż płynów... bo w pewnym sensie to wszystko była prawda...
a okresy... no cóż od pewnego czasu bardziej niż brzuch bolało mnie jelito... ściski, skurcze czasem aż dech zapierające, że siedząc na kibelku ciemno w oczach mi się robiło... ból straszny, efektów poza gazami żadnych
ale to też sobie jakoś próbowałam wytłumaczyć, pewnie szyjka naciska, w końcu to wszystko tak blisko, pewnie pracuje...
dodatkowo wyczytałam że ibuprom, który tak bardzo mi pomagał może podrażniać jelita...
teraz jak na to patrzę, głupia jedna... chyba wszystko bym sobie umiała wytłumaczyć...
ale nadszedł dzień, kiedy powiedziałam sobie że koniec... syn dorosły, mąż też
czas zająć się sobą...
poszłam do dobrej ginekolog (oczywiście prywatnie) i zaczęłyśmy szukać
CA 125 w grudniu odrobinę ponad normę, usg niewiele wykazywało, p dr była bardziej przejęta moimi jajnikami, że jeden większy, że coś jest przy drugim (jak się potem okazało to były masy kałowe w jelicie), przy drugim usg do którego już bardzo dobrze się przygotowałam (środki przeczyszczające - niestety boleści okropne miałam) obraz usg nic niepokojącego na jajnikach nie wykazał..
Ale dr stwierdziła... że trzeba jeszcze zrobić rezonans miednicy mniejszej z kontrastem, tak dla "świętego spokoju"...i wyszło, wynik, cała strona, dla mnie szok jak go odbierałam, uczucie straszne zwłaszcza podsumowanie: pilna konsultacja onkologiczna,
na wyniku: znaczne przewężenie okrężnicy, miękka struktura 2,5x4 cm ciągnąca się od szyjki do jelita
w dalszym zaleceniu konsultacja z onkologiem, kolonoskopia
jelito od środka czyste, ale przewężenie jest takie, że lekarz wykonujący ledwo przeszedł endoskopem w "wyższe partie",
onkolog po zapoznaniu się z rezonansem, wynikiem rektoskopii, badaniu palpacyjnym (trafił w punkt, aż z bólu skoczyłam na fotelu) i tym co mówię stwierdził naciekającą endometriozę... teraz jak czytam tak dużo mi się zgadza z moim obrazem klinicznym, dolegliwościami...,
ale ja wszystko umiałam sobie wytłumaczyć, myślę że jakby całkowicie ustały wypróżnienia to może coś by mnie zaniepokoiło...a to że mniej, rzadziej trudniej... co tam...
I tak potem z tym całym zestawem wyników trafiłam do dr która będzie wraz z onkologiem w zespole operatorów
na moje pytanie, zadane jeszcze na fotelu w trakcie badania: ale jak to możliwe, jak lekarze mogli przeoczyć coś takiego?
chodziłam do gina średnio raz do roku (w ramach opieki medycznej firmy na L ), badanie palpacyjne, usg praktycznie za każdym razem...
nawet obecna ginekolog nic nie wyczuła/zobaczyła...
usłyszałam w odpowiedzi, że niewielu lekarzy potrafi odpowiednio interpretować wynik usg pod kątem endometriozy
rozpisałam sie strasznie, przepraszam