Odszukałam swój wątek
Minął rok i kilka miesięcy od mojej operacji i czuję się bardzo dobrze. Oczywiście kleję plasterki z terapią hormonalną, bo inaczej nie byłabym wstanie normalnie funkcjonować.
Skierowanie na operację dostałam jakieś 5-6 tygodni przed operacją, byłam wystraszona, ale postanowiłam zbyt długo nie czekać, przed operacją w szpitalu dowiedziałam się, że ok. 6 tygodni będę na zwolnieniu lekarskim, mieliśmy zaplanowany urlop w lipcu wyjazd do Szczawnicy i bardzo chciałam tam pojechać, w pracy nic nie mówiłam o planowanej operacji, bo pewnie nie mogłabym skorzystać z tego urlopu
dopiero po powrocie powiadomiłam szefa
i było szukanie jakiegoś zastępstwa, ale to już inna sprawa
Natomiast przed operacją nie zdawałam sobie sprawy o dolegliwościach i oszczędzaniu się po operacji, dopiero w szpitalu się o tym dowiedziałam, i było szukanie w internecie
Nie żałuję decyzji o operacji. Przed otrzymaniem recepty na plasterki miałam zrobić mammografię, ale moja gin. zapisała mi plasterki bez czekania na wynik, gdyż bardzo dokuczały mi nagłe poty i uderzenia gorąca, potem musiałam jeszcze zrobić usg, a następnie była biopsja i wykluczono najgorsze, czego się strasznie obawiałam.
Po kilku miesiącach zaczęły mi dokuczać kołatania serca, to znowu były kolejne badania tym razem u kardiologa, na szczęście żadnej poważnej wady serca nie stwierdzono, tylko nieznaczną arytmię, na która nawet nie otrzymałam leków, bo jest niewielka
Przez ten rok i kilka miesięcy odwiedziłam chyba więcej różnych lekarzy, niż w całym dotychczasowym moim życiu.