antonina_j napisał(a):Dzis pani neurologopeda opowiada o uczniu z poprzedniej godziny że je tylko makaron
Ogarnia mnie przerazenie.....my chociaz mamy kilka produktow. Chociaz chleb jest najpyszniejszy.
Marcin też kiedyś jadł tylko kilka produktów. Nowe smaki wprowadzałam zaczynając od 1 kropli na język (niestety na siłę, bo inaczej się nie dało). Jak już się przyzwyczaił (a trwało to nieraz nawet kilka miesięcy), często akceptował nowy pokarm.
A abstrahując od jedzenia - mam sposób na różne sprawy - ulubione kolory Marcina (czerwony i zielony). Dam Ci przykład - nie chciał w szkole jeździć na rowerze trójkołowym (na zwykłym odpada, bo nie utrzymuje równowagi) - podpowiedziałam nauczycielowi i jak dał mu czerwony trójkołowiec, Marcin wsiadł i pojechał.
W ogóle z moim synem trzeba wszystko "sposobem". Buty nauczył się zakładać jak chciał wyjść kiedyś na sanki (daaawno temu), a ja mu powiedziałam, że pójdziemy, jak sam włoży buty. Najpierw się wściekał, ale w końcu ubrał. Klocków i puzzli też nie układał, póki nie kupiłam z jego ulubioną bajką. Tak jest do dziś - cały czas kombinuję jak koń pod górkę jak go zmotywować.
Niestety "wścieklizna" też go czasem bierze (np. się szczypie po rękach, aż ma sińce) i... znów kombinuję dlaczego i jak temu zaradzić. Najczęściej wtedy biorę jego ulubionego pluszaka - psa Maksa i jako Maks podpytuję młodego - czasem się udaje, bo Marcin chętniej rozmawia ze swoim psem niż ze mną. Takie życie...