dożyła. tzn nikt nie zadzwonił. zaraz jadę.
wczoraj poprosiłysmy ksiedza żeby przydzedł do mamy, bo stan się pogorszył.
"ale byłem dzisiaj na neurologii. Dobrze proszę nazwisko i sala"
zaraz po drodze krzyżowej, zmieniając harmonogram nabożeństw w kaplicy, pobiegł (dosłownie) do mamy. Jak wyszedł powiedział, że mama miała namaszczenie wczesniej. Z taką jakby... dezaprobatą. Fakt jak mama została przywieziona w zeszły piatek, siostra ściagnęła księdza i została namaszczona. Czy to coś złego? Nie można tyle razy? Jak często można? Tyle że dwie godziny wczesniej doktor mówiła o ewentualnym wypisie w przyszłym tygodniu, a potem nastapiło jakies radykalne załamanie. Mama ma 86 lat-czego się spodziewać?
Oliczku, albo inne mądre dusze, niech mi to ktos wyjaśni....
czy źle zrobiłyśmy?