pobylam tro he w bazylice rozgldajac sie za moimi dziewczynami juz troche zla ze mnie tak zosfawily sama. bylo juz ciemno, deszcz j smutno. Wyslalam dwa esemesy i zadzwonilam do mamy (odruch serca
). I wrocilam do kaplicy, tlum straszliwy, ludizie wchodza i wychodza, przemieszczaja sie, krzeselka porozstawiane, w najrozniejszych miejscach i te miejscowe, drewniane rozkladane i te wlasne z ktorymi ludzie przychodza, roznej wielkosciZreszta mnie tesciowatez zaopatrzyla w takowe. Nawiasem mowiac bylo mi kula unogi od samego poczatku do samego konca.
wcisnelam sie gdzies z boku, tak niefartownie ze pomiedzy jednymi a drugimi drzwiami do Bazyliki. Ale zobaczylam znajome twarze juz rozstawine z wlasnymi krzeselkami to stanelam obok scisnieta jak sardynka w puszce, a krzeselko..... sciskalam zeby nie zostawic gdzies. Ludzi przepychali mnie z jednej strony na druga jedni wchodzili inni wychodzili, po prostu masakra. tu krzeselko tu torebka, szalik ktory mi przeszkadzal, kocyk z ktorym nie mialam co zrobic i moj coraz bardziej bolacy kregoslup. Ani sie zgiac ani sie obrocic ani wyprostowac. I tak przestalam nawet nie bardzo pamietajac co bylo przed chwila, modlitwy z Arcybiskupem, Rycerstwem maryi, miedzynaRodowym rozancem (a jednak cos pamietam, byly tajemnice swiatla) potem byla chwila przerwy, ludzie znowu sie przemieszczali, Ci z bazyliki ruszyli do kaplicy. No i zaczelo sie-Bogurodzica, Apel Jasnogorski...... udalo mi sie wlaczyc dyktafon w telefonie
nie wiem czy do koca to legalne ale bede mogla wracac w autobusie do tych chwil.
pozniej zaczal sie porzadny ruch, jedni ludzie wychodzili po Apelu inni wchodzili...... przesuwalam sie jak moglam tak abyjak najmniej przeszkadzac, ale i tak kazdy mnie tracal jak przyslowiowy groch przy drodze. w koncu stanelam w takim waziutkim przejsciu przysamej sciane grzezaczyna sie barierka i sciezka, ktoredy ludzie obchodza obraz dokola. chcialam stac W MIEJSCU, a,e jakas, powiem brzydko, baba, wlazla mi na plecy i nie mialam wyjscia przesunelam sie tym jednoosobowym przejsciem do przodu, az.... zatrzymalam sie na kracie. i koniec. i stwierdzilam ze bardzo dobrze, tam bylo wasko i z koniecznosci ludzie stali
ojedynczo, a ja jako pierwsza. postawilam krzeselko, torebke wszystko co mialam na podlodze spokojna ze nikt nie bedzie po tym deptal oparlam sie plecami o sciane, glowa o krate i odetchnelam z ulga. ludzie prze hodzili, wciskali sie przepy hali inni podsypiali na krzeselkach, a ja odetchnelam, boci z tylu jak zobaczyli ze nie wepchna mnie dalej odpuscili (czesc w ogole zawrocila z tej "slepiej uliczki"). nagle z przodu, od strony obrazu ta wlasnie pusta slepa uliczka po drugiej stronie kraty przyszedl facet, w takim uniformie, mysle ze to ze strazy jasnogorskiej tak to wygladalo, otworzyl te malutki drzwi w kracie i ..... oczom nie wierzylam, zglupialam nie wiedzialam co mam zrobic ????? zebralam swoje bambetle i powolutku patrzac na niego czy mnie nie pogoni przesunelam sie az pod sam oltarz. stalam pod samym obrazem, tuz przy schodkach, obok wyjscie da zakrystii, przede mna marmurowa balustrada na ktorej polozylam kurtke, torenka na podloge, kocyk zlozony w kostke i szalik najpierwna kurtke potem na pod.oge, ukleklam oparlam sie o ta barierke, spojrzalam na Maryje... i tak juz zostalam. Nie moglam uwierzyc wlasnemu szczesciu, ie moglam oderwa wzroku od Maryi, tego sie nie da opowiedziec. Ja po prostu nie znajduje slow. Cale moje zycie przed oczami mi sie przewijalo, chcialam sie modlic a nie umialam. Chcialam Bogu dziekowac i prosic Maryje... tyle intencji mialam w sercu, a zupelnie nie wiedzialam od czego zaczac na czym skonczyc, zaczelam moich zmarlych wymieniac, pomyslalam o Ali i jej mamie, o Liwce o mojej babci, potem przeskoczylam na zyjacych , caly czas o Was myslalam probowalam po kolei, potem przeskoczylam na moje dzieci, ktore bardzo, bardzo potrzebuja pomocy, wlasnie takiej z gory, o moim mezu. Potem wrocilam myslami znowu do Was, potem do tych ktorzy odeszli i w koncu... juz to napisama Ali na fb- dalam za wygrana, nie bylam w stanie wszystkiego ogarnac, wszystkiego spamietac. Kazda intencja jest wazna, kazda wazniejsza. Powiedzialam, nic z tego, nie dam rady.... "i wszystko co jest i bylo kiddys w moim sercu" I caly czas sie patrzylam na Maryje, o Matko jaka ona jest piekna, suknie ma jasno zielona, taka biel z zielenia, Pan Jezus taka rozowa, przepiekne. Po ktorejs godzinie wyjelam aparat zeby zrobic zdjecie. A gdzie tam, nawet w setnej czesci procent nie oddaje tego co jest w rzeczywistosci. Nie wiem czym sobie zasluzylam aby tam byc, tak blisko bliziutko. Nie mialam gdzie usiasc, krzeselko stalo oparte o sciane i tylko pilnowalam zeby sie nie przewrocilo i nie narobilo halasu, albo kleczalam albo stalam oparta o sciane, tylko kocyk pod ledzwie podlozylam (taki maly polarowy, nie jakis wielki pled) . potem juz na podlodze siedzialam tylko (jak abylam wsciekla na swoj brzuch!!!!!) brzuch mi przeszkadzal nie moglam nog podciagnac bardziej pod brode, ale miejsca bylo dosyc, a to na kleczkach a to na jednym udzie a to na drugim-poltora metra kwadratowego tylkodla mnie, no moze troche mniej
. i tylko wzrok Maryi byl inny , bedziecie sie smialy ale jak patrzylam gdzie indziej i potem znowu na Maryje to inaczej sie patrzyla
Bylo to czuwanie zorganizowane przez Siostry Pallotynki, najpierwjakies rozwazania, przeplatane piesniami, potem czas dziekczynienia przez dwoch ksiezy jubilatow -jeden 25 drugi 50 lecie kaplanstwa.Potem Msza sw potem rozaniec. Ze dwa razy mialam tylkochwile slabosci co oczy mi sie zamykaly ale to bylo chwilowe.
a moje dziewczyny???? siedzaily na krzeselkach kawal za krata.
To bylo najwspanialsze przezycie jakie do tej pory doznalam.