Po diagnozie, że rak jest złośliwy byłam już u dwóch innych wetów na konsultacji. Jeden mówi, żeby dać już psu spokój, bo ten rak jest brzydki, psina ma inne dolegliwości - guzy na listwie, stawy i nie ma po co ją męczyć leczeniem które może nie przynieść oczekiwanych efektów, itp. Drugi wet mówi, żeby ewentualną operację zrobił weterynarz-chirurg-onkolog i nikt inny, bo jest skomplikowana. . Być może zaleci chemię. Najbliższy taki wet onkol. 250 km od nas.
Ponad 7 lat w przypadku takiego owczarka to raczej senior.
Nie wiem, nie wiem. Mam taki mętlik w głowie. Z jednej strony chcę by długo byłą z nami, z drugiej jednak nie chcę na siłę przedłużać życia jeśli miałoby się to wiązać z cierpieniem i pogorszeniem jego jakości. Kwestia finansowa.... Nawet boję się liczyć ile od października wydaliśmy na jej leczenie.... I szału nie ma.A ile jeszcze przed nami wydatków to boję się mysleć (tylko mąż pracuje) Nawet zastrzyki w stawy nie spowodowały efektu "łał".
Jest jeszcze w domu spaniel, ponad 15 letni. Coraz chudszy, coraz słabszy.